sobota, 3 listopada 2012

Diabelskie oblicze

No i mamy już 3 nowe osoby w moim pałacu~!Ro,Aku,Ma...
Ale im więcej duszyczek w domu,tym więcej kłótni.Chociażby o to,kto jako pierwszy ma iść do łazienki.
To akurat jest teraz nieistotne...Bo kłótnie mogą mieć ważniejszą przyczynę.A mianowicie-Dzień Wszystkich Świętych.
Oczywiście Ro i Goe obchodzą to święto,przecież są aniołami.Ja jestem tylko duchem,nie jestem wierząca,nie wierzę w żadnego boga/bogów.Dlatego też Emera i Rifu się tym zainteresowali i są chrześcijanami.W końcu uznali,że ja też powinnam być wierząca.
-Rosoku!Przecież to nic strasznego!-namawiała mnie elfka.
-Właśnie!
-Tak,to jest cudowne wierzyć,że po śmierci będzie się żyć wiecznie.
-Ale ja już nie żyję!-wrzasnęłam.-Dlatego macie mnie nie namawiać,bo dla mnie to nie ma żadnego sensu,skoro i tak już nic nie naprawię!A teraz wymarsz z mojego pokoju!
Wyszli z opuszczonymi głowami.Ja za to postanowiłam się przewietrzyć.
Aku i Ma siedziały z Emerą i Rifu,Satori z Kuroichi...Tylko gdzie są Ro i Goe?
O,widzę ich!Posłucham,o czym gadają.
-Co myślisz o Aku i Ma?-spytała Goe.
-Są dosyć spoko,trochę podobne do mnie...
-Jesteś diabłem?!...
-Nie,nie w tym sensie!Też miałem brata,którego ciągle musiałam lać,żeby się uspokoił...
*le śmiech Goe*
Uśmiechnął się.
Na wszystkie dusze!Dlaczego on jet taki,taki...No,no taki...Ja...
Czy ja przeżywam swoje pierwsze zauroczenie?!Ale...
Goe...
Ona...
Chyba...
Go...
Lubi...
Muszę im przerwać!
-No hej,co tam?-wpadłam między nich.
-Hej,Rosoku!A,nic takiego...-Goe się uśmiechnęła,chociaż było to wymuszone.
-Może pójdziemy pod kaplicę?Takie ładne miejsce-zaproponował Ro.
Już chciałam się zgodzić,ale wolałam wrócić do domu.
Nagle ktoś złapał mnie za ramię i gdzieś zaciągnął.Okazało się,że to król mrocznych elfów.
-Czy chcesz do nas dołączyć?!
-Co?O.o<-moje spojrzenie
-Proste pytanie-tak czy nie?!
-Nie!
-W takim razie...

CDN
Rosoku

piątek, 2 listopada 2012

Halloween'owe szaleństwo!

Hallowen spędziłyśmy niesamowicie! Każda z nas się przebrała. Ja byłam szalonym naukowcem, Rosoku duszkiem (wyglądała przekonująco w białej potarganej sukience), Emera i Rifu byli parą Frankenstain'ową, Kuroichi jako królowa wampirów, a Goe jako upadły anioł. Gdy Goe zeszła na dół, zaczęła się kłótnia o jej strój. To anioł. Jak mogła się przebrać w upadłego anioła?! I na dodatek w Halloween! To przecież pogańskie święto, a ona jest aniołem. Powinna być po stronie Boga... Po kłótni wybiegła z zamku, a my poszliśmy po cukierki. Po dojściu do ludzkiego miasta, rozdzieliliśmy się każdy w inną stronę. Rozejrzałam się, i ruszyłam w stronę pięknego domu w kolorze morskim. Idąc w jego stronę zauważyłam 2 dziewczynki. Jedna z blond, a druga z brązowymi, długimi włosami oraz niebieskie i brązowe oczy. Ciemno włosa dziewczynka była ubrana w czarną miniówkę z bolerkiem oraz "skarpetkami" na rękach i nogach, a blond włosa miała na sobie staroświecką czarną sukienkę z bolerkiem. Na włosach ciemnowłosa miała opaskę "pokojówki", a druga dużą kokardę w kratkę. Miały także dziwne naszyjniki z pięknie wyszlifowanymi kamieniami szlachetnymi. Jedna miała opal, a druga złoty topaz. W swoich dyniach na cukiereczki miały tylko wiśnie i maliny. Zaciekawiły mnie strasznie więc za nimi poszłam. Po kilku minutach się zatrzymały i spojrzały na mnie czerwonymi ślepiami. Ze strachu stałam się niewidzialna. Ich oczy stały się normalne a ja się pojawiłam. 
- Czemu nas śledzisz?! Co?! Nie widziałaś nigdy tak ślicznych dziewczyn czy co?!
*plask*!
- Zachowuj się jakoś! 
- Eeee..e...e...e...e...e... O_O
- Wybacz za moją siostrę. Nie potrafi nad sobą panować. Jestem Aku, a to moja siostra Ma. (jap. Akuma - diabeł)
- J...Ja jestem Sa...Satori.
- Dobra. Po co nas śledziłaś?!
*plask*!
- Naprawdę. Wybacz za jej niewłaściwe zachowanie, ale naprawdę jesteśmy ciekawe czemu za nami chodziłaś?
- No... zaciekawiłyście mnie... najbardziej się wyróżniacie... i na dodatek te kocie uszka...
- To ozdoba. przebrałyśmy się za koto-dziewczynki.
- Wybaczcie...ale...jakoś ich nie przypominacie...
- Zgaduję, że jesteś duchem bo przez chwilę byłaś niewidzialna.
- E...Nie! Nie! Nie!
- Nie martw się, jesteśmy diabłami.
- ...
- I po co jej to mówiłaś?! Wiesz jakie są mazgaje z duchów...
*plask**plask**plask**plask*!
- Możesz już przestać?!
- Uczę cię dobrego zachowania. A to nie takie łatwe skoro kiedyś chodziłaś po ulicach i zjadałaś śmieci bo twoim zdaniem rodzice okropnie gotowali!
- Musiałaś to przy niej mówić? =3=
- Tak musiałam.
- Naprawdę to jestem wampiro-ducho-nimfą...
- O... ciekawa mieszanka...
- He-ej! Satoriiii! 
- O to Emera i Rifu...
- Emera! Czekaj! nie umiem w tym stroju tak szybko biegac!
- *szept* Para Frankenstein'ów?
- *szept* Na pewno tylko kostiumy...
- Hej! Jak tam słodycze? Ja i Rifu mamy nasze dynie po brzegi! Jakaś miła starsza pani powiedziała, że słodko razem wyglądamy! ^///^ 
- Uf... Dogoniłem cię w końcu... Nie mogłaś poczekać?
- Nie chciałam żeby mi Satori uciekła. ^///^'
- A właśnie. To jest Aku i jej siostra bliźniaczka Mu.
- O! Miło mi!
- Są diabłami.
- O jak uroczo! <3
- Dlaczego nawet w Halloween tak się zachowujesz?
- Taką już ma naturę...
- Ja jestem Emera a to mój narzeczony Rifu. Jesteśmy elfami.
- Miło mi.
- Tia...
- Wybaczcie za moją siostrę ale jest strasznie niewychowana.
- Już mówiłaś to tysiąc razy... =3=
- Rosoku idzie!
- Cześć. Jak tam?
- Ja i Rifu mamy pełne dynie!
- Ja mam tylko cukierki, które uzbierałyśmy u zombi. ^^'
- A to co za dziewczyny?
- To Aku i Mu. Są diabłami.
- Witajcie jestem Rosoku i jestem duchem.
- Miło mi! ^^
- Yhym...
*łup*!
- Miałam ci nie dawać z liścia...
- Tak w ogóle, to co robicie na powierzchni ziemi? Przecież diabły są zawsze w piekle...
- Ta... wywalili nas... byłyśmy zbyt nieznośne...
- Macie gdzie mieszkać?
- Em... nie.
- Rosoku... O.O <--- słodkie spojrzenie
- No dobra... niech już będzie... mogą zamieszkać z nami w zamku...
- W zamku?
- Tak chodźcie.
Pokazałyśmy im cały zamek. W zamku była Goe z Ro - jej przyjacielem zza życia. Można by powiedzieć, że nasza "rodzina" z każdym dniem staje się większa...

Satori

Halloween'owy szok

Halloween to cudowne święto,chociaż uznaję je trochę za mało religijne.Ale jeżeli ktoś przebierze się za anioła,to nie jest tak źle.Ja ubiorę białą,puchową suknię...Ej,przecież jest Halloween!Przebiorę się za upadłego anioła,kostium idealnie będzie pasował do moich czerwonych włosów.
***
Zakończyłam już szycie sukni i ubrałam się w nią.Podkreśliłam swoje brązowe oczy czarnym make-up'em,a usta krwistoczerwoną szminką.Byłam gotowa pokazać się światu,więc zeszłam na dół.Wszyscy mieli bardzo oryginalne przebrania-Emera była żoną frankensteina (już nie muszę mówić,kim był Rifu ;3),Kuroichi królową wampirów,Satori szalonym naukowcem,a Rosoku duchem.
-Świetne przebrania!-krzyknęłam z entuzjazmem.Wszyscy dziwnie się na mnie popatrzyli.-No co?
-Myślałam,że trochę się inaczej ubierzesz...-zaczęła Emera.
-Coś ty na siebie włożyła?!Przecież jesteś aniołem,a nie jakimś tandetnym diabłem!-wrzasnęła Rosoku.
-Chcesz być błąkającą duszą czy posłusznym aniołem Boga?!-wtórowała jej Kuroichi.
Łzy napłynęły mi do oczu.
-Jeżeli wam coś przeszkadza,to już wasz problem!-odcięłam się i trzasnęłam frontowymi drzwiami.
-Chyba trochę przesadziłyście...-mruknął Rifu.
Biegłam i biegłam,i biegłam.Chciałam uciec jak najdalej i wyciszyć się trochę.Zdążyłam wziąć moje codzienne ubranie z pokoju,więc zdarłam z siebie ten marny kostium i ubrałam się "jak należy".Wytarłam też rozmazane smugi cieknącej kredki do oczu.Ale nie zostałam sama na długo...
-Przepraszam,wiesz może,gdzie jest pa...
Odwróciłam się i nie mogłam uwierzyć w to,co widzę.
-Kokoro?-spytałam niepewnie.
-Goe?!
Przytuliliśmy się.To był mój dawny przyjaciel z mojego ludzkiego życia.Zawsze dawał mi jedzenie,ale któregoś dnia nie przyszedł w umówione miejsce,zaczęłam się o niego martwić i błąkałam się po mieście,aż w końcu zmarłam.
-Ale...Gdzie ty byłeś,jak cię nie było?
-Hmm?
-To znaczy...Miałeś przynieść mi jedzenie,wiesz,wtedy.
-Okropnie cię za to przepraszam.Nie powiedziałem ci-mój ojciec był pijakiem,a matki nie miałem.Zarabiałem sprzedając produktu w sklepie spożywczym i kradłem jedzenie dla ciebie.Ale musiałem wracać na noce do domu,gdzie ojciec bił mnie.Aż w końcu zabił mnie nożem...
-Ro,ty...Kradłeś dla mnie?!
-Tak.Nie zostawiłbym cię w potrzebie.Nigdy.
Rozpłakałam się doszczętnie.Ro tyle dla mnie zrobił!
-Nie płacz!-uśmiechnął się.-Gdzie teraz mieszkasz?
-W pałacu mojej koleżanki,Rosoku.Może przyjmie cię do siebie-odwzajemniłam uśmiech.
-Chętnie bym zamieszkał z tobą.
Teraz już byłam pewna-zapałam do niego uczuciem.I to tym uczuciem,tak,TYM.
Ale rozmowę przerwała nam Rosoku.
-O wilku mowa!
Rosoku stała tylko,wpatrzona w Ro.Czy on się  jej podoba?Chyba ją zabije!Czemu ona musi być duchem?!
-Mam na imię Rosoku-opamiętała się.
-Goe mówiła mi o tobie.
-Znacie się?
-To mój przyjaciel z dzieciństwa-odparłam z dumą.-Czy Kokoro mógłby z nami zamieszkać?
-Nie wystarczy,że ciebie mam na głowie?!No ale...Jeżeli chcesz...
-Ogromnie dziękuję!-krzyknął Ro.
Chyba jednak rozkojarzenie Rosoku to tylko małe zauroczenie,bo inaczej nie krzyczałaby.Muszę poradzić się Emery.



Goe

wtorek, 9 października 2012

Zarażający śpiew i... paluszki...

Tak...Goe... Anioł...Ja wampir... JA CHYBA DŁUŻEJ NIE WYTRZYMAM! Jezu! Całymi dniami tylko śpiewa i gra na tym pianinie! I na dodatek Rosoku i Emera się dołączyły do tego jej "chórku"! Tylko Satori i Rifu są normalni...
- No dobra. Co dziś śpiewamy dziewczyny? - pytała się podając listę piosenek Goe
- Hm...
- Wiem! "Smiling Together"!
Podeszłam do nich:
- Chyba ci chodziło o "Smajling Togeza"( poprawna wymowa )
- Tak, dokładnie... Sorka nie umiem angielskiego =^^'= - odpowiedziała zarumieniona Emera
- Tylko nie głośno bo chcę się pogrążyć w mroku moich myśli...
- No dobra...
I poszłam do swojego pokoju... Jedyne co słyszałam to : "Smajling Togeza! Łil bi togeza! Konna gojisei dakarakoso waratte mirai e to arukou! Smajling togeza!" ( Uśmiechajmy się razem! Bądźmy razem! Jest to taki czas w historii, uśmiechnijmy się i zróbmy krok w przyszłość! Uśmiechajmy się razem! )
Reszta zbyt mi się w głowie plątała. Czasami miałam ochotę tam pójść i pośpiewać... ale to zbyt wesołe piosenki jak na mnie!
- Czas na przekąski!
- JEEEEE! - krzyknęła Emera po czym pobiegła do kuchni łapiąc po drodze Rifu
Wszyscy zasiedliśmy i zajadaliśmy swoje ulubione "słodkości". Rosoku piła różaną herbatę z pierniczkami o nadzieniu różanym, Satori piła źródlaną wodę i jadła suszone wodorosty, Emera i Rifu zajadali z wielkim apetytem trwiaste "paluszki" oraz popijali elfickim winem, a ja piłam świeża krew z ludzkim mięsem.
- Emera.
- Hmpf? - nie mogąc pytać z pełnymi ustami odpowiedziała
- Czemu jecie... trawe?
- *gulp* to paluszki z specjalnego przepisu elfickiego
- To jedne z najzdrowszych smakołyków u nas
- Hę? Mogę spróbować? Uwielbiam próbować innych dań! - odpowiedziała Satori
- Jasne!
Wzięła kilka i...
- Omnomnomnomnom... JAKE TO PYSZNE!
- Ta? Daj spróbować!
- Ja też moge... - zaciekawiła mnie mi na Satori...
Każda z nas wzięła i... to samo...
- Ej skoro wam tak smakuje możemy ich więcej zrobić
- Moi kucharze się tym zajmą *klask* klask*!
I przywieźli tacę pełną trawy... Wszyscy zajadali to tak szybko, że nie minęła minuta i była już taca pusta. Na szczęście wszyscy pojedli... Od teraz ciągle to zajadamy...
Po jedzeniu wszyscy poszli się umyć a ja zostałam na dole. Usiadłam przy pianinie i przeszukiwałam strony z piosenkami. Patrząc na nuty, piosenka "Alice Of Human Sacrifice". Muszę przyznać, w młodości grałam na pianinie, więc spróbowałam i to zagrać. Wyszło całkiem już nieźle i ponuro. Zaczęłam też śpiewać " Ichibanme Arisu wa isamashiku. Ken o katate ni, fushigi no kuni. Ironna mono o kirisutete, makka na michi o shiite itta. Sonna Arisu wa, mori no oku, tsumibito no you ni tojikomerarete. Mori ni dekita michi igai ni, kanojo no sei o shiru sube wa nashi. ..."( Pierwsza Alicja z Krainy Czarów, odważnie dzierżyła miecz, wybijała wszystko co żywe, tworzyła krwawą dróżke. To sprawiło, że Alicja ta, zamknięta niczym przestępca na wieki. Gdyby nie czerwona droga, byt jej by został zapomniany.) 
- Łał! Brawo!
- G-Goe?!
- Ślicznie grasz! Może razem pogramy?
- Ale nikomu o tym nie mów!
- Buzia na kłódkę!
I zaczęłyśmy po kryjomu grać...

Kuroichi

Śpiew anioła

Jak zwykle,z resztą,szukałam jakiegoś miejsca do noclegu...Może lepiej zacznę od początku.
Ostatnio przywędrowałam do pewnej wioski jakiś Mrocznych Elfów,ale latali za mną z krzyżykiem i wyzywali.
Wcześniej jednak znalazłam świetne miejsce.Mili ludzie,miłe otoczenie...Ale królowa niemiła.Wypędziła mnie.
Ej,chwila...Jaki cudny pałac!Ciekawe,czy ktoś tam mieszka?Może to moja szansa!
Weszłam powolutku do środka.Wokół plątali się lokaje i sprzątaczki,a kucharz szukał czegoś pośpiesznie w kuchni.Na pewno tutaj ktoś mieszka,może ma dobre zamiary?!Może mnie ugości?!Wleciałam po krętych schodkach na samą górę.Były tam tylko podpisane tabliczkami pokoje-Rosoku,Emera,Satori,Kuroichi...
Jakoś ich nie kojarzę...Zeszłam więc piętro niżej i znalazłam coś w sam raz dla siebie,a mianowicie-pokój muzyczny.Było tam wiele instrumentów:wielki kontrabas,kilka par skrzypiec,a nawet elektryczna gitara.No i coś,na co od mojego ludzkiego życia czekałam,czyli pianino.Miało piękny,czarny kolor.Na pewno jest wykonane z hebanu.Usiadłam przed nim.Wszystkie klawisze były idealnie wyczyszczone i aż lśniły.Widać,że o nie dbano,ale z pewnością nie grano na tym pianinie niedawno...Zaczęłam powolutku uderzać w klawisze,aż lekkie muzykowanie połączyło się ze śpiewem.
-Mitumeraretara ugokenai anata no sisen!(jp.Twoje spojrzenie jest jak ciężki kamień,który muszę dźwigać!)
Nikt nie krzyczał,żebym się uciszyła,więc mogłam grać i śpiewać sobie dalej.
-So...tunagareta itibu ga subete na...no...(Tak...To przerażające pomieszczenie to mój marny...los...)
Przy drzwiach stały cztery dziewczyny:śliczna elfka,jakieś małe dziecko w czerwonej sukience,gotycki wampir i jakaś przemądrzała dziewczyna.Wszystkie patrzyły na mnie dziwnie z małą kapką zdumienia,oprócz tej małej.
-Co to ma znaczyć?!Wchodzisz mi do domu bez pozwolenia?!Jak śmiesz?!-krzyknęła.
O.O <- reszta dziewczyn
-Ej,zostaw ją!Nie słyszałaś,jak ona to pięknie gra i śpiewa?!-odezwała się wampirka.
-A co mnie to do jasnej cholery obchodzi?!
-Ja...Mogę się wam na coś przydać.Mogę walczyć.Jestem aniołem,posiadam sporo umiejętności-odezwałam się.
-Hmmm...No,w sumie to anioł jest dobrą propozycją-zaczęła się zastanawiać-No dobrze,zostajesz.Zaraz przygotuje ci łóżko i salę do ćwiczeń.Ale najpierw powiedz,jak się nazywasz i co lubisz robić etc.
-Mam na imię OperaGoe (w skrócie Goe),mam 16 lat i kocham muzykę.Mam w tym spore doświadczenie,ale nie jestem idealna.I dość dobrze walczę,szkoliłam się.
-Ja jestem Emera,elfica.Jest tutaj też mój narzeczony,Rifu.RIFU,CHODŹ TU!-wrzasnęła.I jak chciała,tak się stało-wszedł do pokoju dobrze zbudowany,nawet przystojny elf.
-Hej,jestem Rifu,jak już zapewne wiesz.Dziewczyny uratowały mnie z rak Mrocznych Elfów.
-Słodko-odparłam.
-Ja jestem Kuroichi.Jestem wampirem,potrafię przemieniać się w motyla.
-A ja mam na imię Satori.Jestem trochę duchem,trochę wampirem,a trochę nimfą.Posiadam mądrość większą od ludzkiej.
-Rosoku.Duch.Zmarłam,gdy miałam siedem lat,więc...Jestem dosyć niska.
-A czy...Zawsze jesteś taka chłodna?
-Dla przyjaciół nie-uśmiechnęła się-Może chcesz dołączyć do naszej szkoły?Pokażesz nam,co umiesz.Jakiego żywiołu używasz?
-Ognia i światła,a także typowej dla aniołów-kfindesencji.Jest to specjalna moc,która ma siłę 14,5 tony.Czyli tak jakbym rzucała takim ciężkim kamieniem.
-Ale bardziej światła czy ognia?
-Światła.
-No to jesteś w mojej klasie!-uśmiechnęła się Satori.



Goe 

Full wypas

Nie udało nam się zagadać z tym wilkiem, ale za to Satori pilnuje żeby nam niczego nie brakowało. Ostatnio zainwestowała ze swoich wieeeeeelkich pieniędzy w specjalne salony dla każdej z nas. Rosoku miała własny salon wypełniony czerwonymi i czarnymi różami, drzewami i stolikiem po środku. Po prawej były drzwiczki, za którymi znajdowała się sala treningowa. Jej sala wyglądała jak cmentarz. Wokół były prawdziwe groby z umarłymi w środku. Mogła ćwiczyć panowanie nad nimi, oraz przelatywać przez ściany. Moja sala była obrośnięta przeróżnymi roślinami. Na środku był wielki pień (jako krzesło) i kamień (jako stół). Za moimi drzwiami znajdywały się cele, oraz dzikie rośliny, którymi mogłam panować. Miałam też możliwość skakania po różnych drzewach i wywijania fikołków pod odstającymi korzeniami. Kuroichi miała ciemną, zasłoniętą gęstą mgłą sale. Na samym środeczku były czarne krzesła i stolik w staromodnym stylu. Za drzwiami miała pułapki, które mogła omijać swoją niezwykłą szybkością. Były także manekiny, które same wypełniały się specjalnym sokiem dla wampirów(udawało to krew), aby mogła poćwiczyć wbijanie swych ostrych jak brzytwa kieł. Były także mury, na których ćwiczyła swoją siłę. Satori miała salę otoczoną piękną, lśniącą i błękitną wodą, oraz z przeróżnymi cudnymi roślinami. Na środku były krzesła i stoliki w błękitnym kolorze. Za drzwiami miała bibliotekę, którą mogła zmienić na salę treningową. Miała tam teksty różnych piosenek miłosnych, ściany do przenikania oraz tor przeszkód. Od tej pory przez cały miesiąc tam przesiadywałyśmy póki nie wypłoszył nas wielki hałas dochodzący od strony Królestwa Mrocznych Elfów. Ziemia zaczęła się trząść, a przed bramą stała zła królowa oraz moja królowa. Pomiędzy nimi stało dwóch elfów: Rifu oraz mroczny elf Kan. Nasza cała czwórka z niedowierzaniem(leżąc w stylu "kanapka") patrzyła w ich stronę. Napłynęły mi do oczu łzy na widok . Ja leżąca na samym dole przygnieciona przez dziewczyny, próbowałam się wydostać, ale żadna nie wstawała ze mnie. Królowe patrzyły na nas jak na idiotki. Rosoku się opamiętała wstała i krzyknęła:
- Ej! Co się tak gapicie!? >:/
- Rosoku to królowe... Zachowuj się - patrzyła z oburzeniem Satori
- No i?! To mój zamek! Ciesz się, że cię jeszcze stąd nie wyrzuciłam!
- CICHO BĄDŹCIE! - krzyknęłam z całych sił
Satori -----> O.o o.O <----- Rosoku
- Mogłybyśmy wejść dziewczęta? Chcemy pokojowo porozmawiać - odpowiedziała moja królowa
- Hm... Patrząc na Emere i jej smutne spojrzenie... No dobra... Ale nic mi nie popsujcie!
Po czym otworzyła bramę i weszłyśmy do sali Rosoku. Tam zaczęła się rozmowa. Patrząc na ich miny była poważna... Ale zamiast słuchać tuliłam się do Rifu i usłyszałam tylko kilka rzeczy:
- Wiem jak ci zależy na Rifoninofinincie(jego pełne imię) Emerarudorifu. Więc postanowiliśmy pojmać złego księcia gdy przechodzi obok naszego królestwa. Zostanie naszym okupem w zamian za Rifoninofina oraz muszą się poddać.
- Tego chłopaczka mogę oddać ale mam się jeszcze poddać?! O nie! Nie ma mowy!
- W takim razie nie zobaczysz już Kana, a Rifoninofina zabierzemy.
- Jeszcze się zastanowię a go sobie bierzcie!
I zła królowa wyszła z pośpiechem. Przez pewien czas się nadal tuliłam do Rifu ale...







Loading...






Loading...






Loading...




























-Rifu zostaje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!*cmok!*
- Ty to masz refleks... - z parsknięciem odpowiedziała Rosoku
- I to się w tobie przez te trzy lata nie zmieniło! - odpowiedział uśmiechnięty jak nigdy Rifu
- Ale czy to znaczy, że się już rozstaniemy? Rifu jest wolny... - odpowiedziała nie wzruszona tym Kuroichi
- ...
- ...
- ...
- ? (Rifu) Zła królowa zawsze może zmienić zdanie i się nie poddać. Warto być nadal gotowym.
- Masz racje... - odpowiedziała Rosoku i patrząc na wszystkich z nadzieją w oczach
Wskoczyłam na stolik i jak przywódczyni dodałam:
- Od dziś będziemy więcej trenować!
I wszyscy razem z królową spojrzeli na mnie z szerokim uśmiechem.


PS. Za tydzień jest największy dzień mój i Rifu. Zagdniecie jaki? ;3
CDN

piątek, 21 września 2012

Za dużo myślenia...

Satori jest naprawdę miła wobec nas, a jej inteligencja nie mieści się w głowie. Ma tyle pomysłów na pomoc!
- Hej! Może założymy szkołę, w której będziemy uczyć młodych wojowników i wojowniczek, aby potem nam pomogli?! - Satori wpadła na kolejny pomysł
- Nie sądze by młodziaki chciały walczyć z mrocznymi elfami... - miałam ciągle pesymistyczne myśli...
- Poprawna wymowa! Mówi się "sądzę", a nie "sądze"!
- Hę? A z resztą nie ważne!"Skąd ona widziała, że powiedziałam "e" zamiast "ę"?"
- Na pewno się ktoś znajdzie!
- Ale nie możemy zrobić szkoły w moim zamku! - złościła się już i tak naburmuszona Rosoku
- Zbudujemy na zewnątrz! Masz służących więc mogliby w tym pomóc!
- Wiesz ile to by zajęło?!
- Z moich obliczeń wynika, że jeżeli budowa by trwała codziennie po 10 godzin... zajęło by nam to 5 dni!
- To i tak za długo! - już miałam zamiar się poddać.
Nagle ujawnił się w 
drzwiach jeden ze służących Rosoku.
- Wybaczy mi pani, ale usłyszałem rozmowę o budowie szkoły. - rzekł z poważną miną.
- No i? - zapytała niewzruszona Rosoku.
- Niedaleko stąd jest opuszczona szkoła, więc można by ją odświeżyć.
- Świetny pomysł! Biorę się za pisanie ksiąg żywiołowych, regulaminu szkoły oraz potrzebnych przyborów! - i wybiegła z pokoju.
- Kuroichi... Nie wspominałaś, że ona ma takie dziwne pomysły...
- One nie są dziwne... tylko jej inteligencja tak przerasta naszą, że tego nie pojmujemy, a tak naprawdę to ona ma świętą racje. - broniła Satorę.
Po 10 minutach wróciła z 5 różnymi wielkimi księgami.
- Mam już napisane księgi: ognia, światła, ziemi, mroku i wody. Jutro napiszę jeszcze: roślinności, magmy, powietrza i mgły.
- Wow... w 10 minut to napisałaś?
- Tak to było proste.
Wszystkie zamilkłyśmy...
- No to biorę się za odświeżanie szkoły! - i wyleciała z pokoju z prędkością światła.
Mijały godziny, a ona nadal coś tam układała. Następnego dnia szkoła była już otwarta a uczniów było po brzegi!
- Ok! Mam listę klas! Emera to twoja klasa... To klasa Rosoku... To Kuroichi, a to moja!
- Em... czy tylko ja mam ponad 100 uczniów w klasie?
- Ta... ja mam ich 145... - rzekła jak zwykle znudzona Rosoku.
- Ja mam 106...
- Ja mam tylko 190!
>.>    <.<     <.<
- No co?
- Ta... Ja mam 199... brakuje tylko jednego a będzie ich 200...
- Za to to byś 6 z matmy dostała! Ale gdybyś miała 7 lat...
- Gdybym miała 7 lat bym była małym bobaskiem... nie zapominaj, że jestem elfem...
- Gdyby na ludzkie przeliczyć.
- A no to już inna sprawa...
Moja klasa była klasą " roślino-ziemną", Rosoku "ognisto-magmową", Kuroichi "mroczno-mgławą", a Satori "świetlano-wodno-powietrzna". Po tygodniu nasi uczniowie byli wyuczeni na medal! Może Satori miała rację co do tej szkoły? Zostały egzaminy końcowe, najtrudniejsze ze wszystkich. Zadaniem egzaminów było pokonanie swego nauczyciela. Aby szło szybciej dobierano się w grupy 5 osobowe. Całe szczęście wszyscy w mojej klasie zdali. U Rosoku też. Także i u Kuroichi. Ale u Satori był jeden uczeń, który przyszedł do tej szkoły tylko dlatego, że jest ciekawsza od zwykłej. Oblewał wszystkie egzaminy. A dlaczego? Ponieważ był znudzonym życiem wilkołakiem... Jego umiejętności są ciekawe... Może spróbujemy go namówić żeby z nami zawalczył. Z tego co widziałam, na podwórku był niesamowity... Może nam pomoże?
CDN

Rozstania i powroty

Emera w końcu spotkała swojego narzeczonego,jednak znów został złapany.Zaczęła ostro trenować,żeby móc go uratować,bo uważa,że to przez nią znów go złapali.Bywało,że padała z wycieńczenia po powrocie do pałacu i trzeba było podczepić ją pod kroplówkę.
W końcu musiałam jej przemówić do rozsądku.
-Emera,słuchaj...To nie twoja wina,że się nie udało.Będzie jeszcze okazja.Rifu na pewno uda się uciec.
-Ty nie wiesz jak to jest się zakochać...Zrobiłabyś dla tego kogoś wszystko.
Wybiegłam z pokoju i weszłam do ogrodu.Zerwałam jedną z czerwonych róż i klęczałam na ziemi.
-Hej!Rosoku!-krzyknęła jedna z pokojówek-Ktoś do was!
Zeszłam powoli na dół i otworzyłam wrota pałacu.
-Czego?!-spytałam niewzruszonym tonem.
-Czy ty jesteś Rosoku Kimasaki?
-Tak.Nowa dziewczyna od rachunków,hę?
-Nie.Jestem nimfą,moi opiekunowie powiedzieli,że jestem już "duża" i mam wyruszyć w daleki świat.Jednak jakoś mi nie wychodzi ta dorosłość...
-I?
-...i zobaczyłam ten wielki,śliczny pałac.Wiem,że mieszka tutaj Kuroichi,moja znajoma z dawnych lat.Mogę ją prosić?
-A imię?
-Satori.
-Kuroichi,Satori do ciebie!-krzyknęłam i zamknęłam drzwi.Później ukazała się w nich wampirzyca.Obie się przytuliły.
-Satori,nie mogę uwierzyć,że to ty!
-A ja,że to ty!Posłuchaj,mam sprawę...
-Słucham?
-Nimfy wydaliły mnie z wioski i pomyślałam,że mogłabym zostać i pomóc wam...Czy mogę?Proszę!Nie mam gdzie się podziać!
-Zapytam się Rosoku i Emery-i zniknęła w pałacu.Weszła zgrabnie po schodkach,a gdy zastała mnie i Emerę,krzyknęła:
-Satori u nas zostaje!
-Kto to?-spytała Emera.
-To nimfa,moja znajoma z dzieciństwa.Jest bardzo mądra i utalentowana.Ale jest także trochę duchem i trochę wampirem,chociaż w sumie bardziej wampirem i duchem niż nimfą...
-Hej!To jest mój zamek,a ty nawet nie zapytałaś mnie o zgodę!-wrzasnęłam.Zaczynają mnie już denerwować.
-Myślałam,że się ucieszysz...
-A ty myślisz,że wasze utrzymanie jest dla mnie super sprawą?!Muszę przecież płacić za wszystko,a ty jeszcze będziesz koleżanki zapraszać?!
Zapadła cisza.Zamknęłam oczy,odwróciłam się na pięcie,zleciałam po schodach i otworzyłam drzwi.
-Wbijaj i nic nie mów-rzuciłam tylko i poleciłam pokojówkom przygotować jej oddzielny pokój.


wtorek, 18 września 2012

Czarny motyl

Po tym jak do nas dołączyła Kuroichi świat wydawał mi się już taki... pusty... A poza tym, ciekawi mnie ten stoper co ona go ciągle trzyma. Po co on jej? W końcu spytałam ją. Ona nie patrząc na mnie odpowiedziała:
- Liczę ile już czasu żyje na tej planecie...
- Ale po co? Przecież masz już ponad 190 lat! On wylicza minuty nie lata!
- Ustawiłam na lata...
- Ale po co liczysz?
- Chce sprawdzić czy dłużej wytrzymam niż moja siostra...
- Eee... po co?
- Możesz nie pytać się tylko "po co" ?
- No ale po co!
- Jesteś strasznie uparta...
- Poooooooooooooooooooooowiedz!
- Nie.
- Pooooooooooooooooooooooooooooooooooowiedz!
- Nie!
- Poooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo...
- Dobra już powiem!
- :3
- ...
- Mówisz czy nie?
- Eh... Moją siostrę porwały mroczne elfy i ją zabiły. Zawsze to robią wampirom, gdy już osiągają 190 lat i 200 dni...
- A ty ile już masz?
- 190 lat i 199 dni.
- ŻE CO?!
- No tak...
- O nie! Tak łatwo niema! Ja im nie pozwolę ciebie tknąć! Nawet jeśli spadnie ci włosek z głowy to ja ich wszystkich pozabijam! Nie ma mowy żeby cię zabili! O  nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie !
- ...Spokojnie... Jestem potężniejsza od mojej siostry więc sobie sama poradzę...
- O NIE! NIGDZIE BEZE MNIE SIĘ NIE RUSZYSZ! I BEZ ŻADNEGO ALE!
- Słysze jakby ktoś mówił jak moja mama... - nagle w drzwiach ujawniła się Rosoku.
- Huh? A zresztą nieważne! Musimy bronić Kuroichi bo jutro ma zostać zabita przez te wredne stworzenia!
- Dlaczego?
- Bo oni zawsze tak robią wampirom, które mają 190 lat i 200 dni!
- Em... Skoro Kuroichi jest taka młoda w tym wieku... To ile jej mama miała lat gdy ją urodziła? To nie możliwe. Na ludzkie lata ona ma 15 lat! A w tym wieku dzieci raczej się nie rodzą!
- On 50 lat jest taka zasada... Uważają teraz, że wampiry mogą im przeszkodzić w rządzeniu światem.
- A po co im to?! - oburzona zaczęłam chodzić w kółko.
- Nikt nie wie...
Następnego dnia wstałam o 3:00 i pilnowałam Kuroichi jak własnego oka w głowie. Spoglądając przez okno zauważyłam grupkę mrocznych elfów. Otworzyłam okno i zabiłam wszystkich jedną strzałą. Nagle słyszałam głos zza mnie:
- Tył to ty masz śliczny ale co z przodem? - parsknął śmiechem elf.
Okazało się, że byłam wypięta do niego, ponieważ klęczałam na łóżku Kuriochi, które było obok okna. Zawstydzona owinęłam go całego roślinami. Obok jego dłoni wyrosła róża, która wbijając się mu w dłoń sparaliżowała go.
- Chyba powinnam była się przebrać normalnie... - nadal byłam zawstydzona.
Gdy się odwróciłam ujrzałam elfa, który porwał mojego Rifu! (narzeczony)
Wrzasnęłam głośno:
- GDZIE JEST MÓJ RIFU!
- Ej spokojnie ślicznotko! Jest służącym naszej kochanej królowej!
- A co dokładnie tam robi?!
- Zabawia ją.
- Ale on mnie nawet nie umie rozśmieszyć.
- Nie żartem! Wyglądem!
- Czyli uważacie go za brzydala?!  JUŻ JA CI TE USZY Z GŁOWY POWYRYWAM TY...!
Nagle się uwolnił (jakim cudem?) i złapał mnie za szyje.
- R...Rosoku! Ku...Kuroichi!
- Nagle Rosoku wybiegła ze swojego pokoju.
- Ej jak on się tu dostał?!
Nagle z podłogi wyłoniły się... trupy... Zaczęły atakować elfa. Upuścił mnie i mocno uderzyłam o róg łóżka. Byłam nieprzytomna (znowu...)
- Emera! - krzyknęły Kuroichi i Rosoku.
Kuriochi jako, że jest wampirem, szybko z łózka znalazła się za elfem i ugryzła go w szyję.  Pojawiła się jeszcze większa grupa Elfów i zabrali mnie z Kuroichi.
- No cóż... znowu jestem sama... Chwila! Co ja wygaduję?! Muszę im pomóc!
Szybko wybiegła z zamku i pogoniła za nimi. Niestety ją też złapali. Ja i Rosoku zostałyśmy wtrącone do lochów, a Kuroichi została rzucona prosto u stóp królowej. Obok stał Rifu ze zdziwioną miną.
- No! W końcu cię mamy! Z twoją siostrą było łatwej. Ale cóż... Podać mi kołek!
Rifu wyjął z kieszeni Olbrzymi kołek i podał królowej.
- Hm... podobno złapano niejaką elficę Emerarudorifu i ducha Rosoku.
- Emera? - spytał jeszcze bardziej zdziwiony Rifu.
- Tak. A co znasz ją?
- Tak! To moja narzeczona! Ale ją zostawcie w spokoju!
- Narzeczona? Musi tu koniecznie być! Weźcie też tą Rosoku!
Zabrano nas z celi i jeszcze brutalniej rzucono o ziemię.
- Emera!
- Rifu!
- Em... Wy się znacie? Czy ja czegoś nie wiem? - zapytała Rosoku.
- Ta... nie powiedziałam ci jak mój narzeczony się nazywa...
- To on? Nie dziwie ci się, że go wybrałaś...
- Hę???
- Wygląda na odważnego i miłego...
- No i tak jest...
- A raczej było..
- Jak to było?
- Teraz jako błazen zupełnie straciłem moją odwagę...
- O nie! CO WYŚCIE MU ZROBILI?! - zaczęłam się miotać aby rozerwać liny.
- Taka śliczna a tak się złości! Hm... ta druga też jest całkiem śliczna... Nawet są śliczniejsze ode mnie! ŚCIĄĆ IM GŁOWY! Wszyscy zamilkli... Razem z Rosoku poczułyśmy przeszywającą nas energię. Jakimś cudem udało nam się uwolnić z tych węzłów. Ja szybko pobiegłam po Rifu, a Rosoku po Kuroichi. Ale było już za późno... Królowa wbiła w ostatniej chwili kołek w serce Kuroichi. Rosoku została złapana, ale to, że jest duchem to im uciekała.
- Królowo jak mamy ją zabić skoro to duch?!
- NIE MAM POJĘCIA! ZRÓBCIE TO JAKOŚ!
Z Kuroichi wyleciał piękny czarny motyl:

Z czarnego motyla zmieniła się w siebie.
- Tak! Znam moją nową moc!
Wszyscy nieruchomo stali.
- No co? w ostatniej chwili zmieniłam się więc żyje.
W chwili mojej nieuwagi Rifu został znowu złapany, a nasza trójka wyrzucona przez okno. Pechem było to, że suknie Rosoku i Kuroichi oraz moja spódnica zaczepiły się o gałęzie i... się zerwały... Naprawde spore kawałki... Uciekając próbowałyśmy to ukrywać... Gdy wróciłyśmy krawcowe Rosoku nam naprawiły ubrania, a ja smutna siedziałam w moim pokoju...
- Przynajmniej go zobaczyłaś... - szepnęła mi do ucha Rosoku.
- Tak... ale gdybym była bardziej uważna bym go uwolniła, a tak? Muszę więcej ćwiczyć! - i wybiegłam z łukiem, i strzałami na dwór. Ćwiczyłam dniami i nocami a dziewczyny z żalem się na mnie przyglądały...
CDN

piątek, 14 września 2012

Złe elfy

Zaniosłam przybyłą do swojego zamku i zapoznałam się z nią.Chce odszukać swojego narzeczonego i pokonać mroczne elfy,które splądrowały jej wioskę.A,i ma na imię Emerarudorifu,czyli po prostu Emera.
Znalazłyśmy jedną z ich wiosek.Ale...
Wszędzie nikogo nie było.Sklepy były pozamykane.Ani żywej duszy.Spodziewali się nas?
Przebiegła obok mnie jedna elfica.Złapałam ją za kark i dusiłam,aż straciła przytomność.Chciałam pokazać Emerze,że nie jestem jakimś małym dzieckiem.
Ona za to wykonała piękne salto do tyłu i strzeliła w jednego elfa,nadbiegającego z naprzeciwka.
-Dziwne,jak szłyśmy słyszałam wyraźne głosy...-zastanawiałam się.
-No cóż,chyba mamy pecha.Na pewno nas usłyszeli.A myślałam,że go tu spotkam...
-Nie martw się,twój narzeczony się znajdzie.Na pewno-pocieszałam ją.
Nie wiem,jak to jest się zakochać i mieć kogoś,ale z pewnością nie jest to miłe uczucie,gdy się go straci.
Chciałam jakoś pomóc Emerze,ale nie wiedziałam,jak.
Zaczęłyśmy sprawdzać wszystkie domki,ale mroczne elfy musiały uciec podczas naszej rozmowy.Znalazłyśmy za to parę ciekawych rzeczy:zaklęty łuk mrocznych elfów,jakąś fioletową perełkę i kilka opasek z wyszytymi imionami.
Emera zaczęła przeglądać imiona na opaskach-może zna kogoś?
Przejrzała wszystkie szybko,ale chyba nie skupiła się zbyt na tym i rzekła:
-Może lepiej już wracajmy.W twoim zamku zastanowimy się nad tym.Mogłabym u ciebie zostać na razie?
-No,jeżeli musisz.Służące przygotują ci łóżko.
-Dzięki ci wielkie!
Rozmawiałyśmy przez drogę powrotną.W sumie nie działo się nic ciekawego,ale to tylko do czasu...
W cieniu jednego z drzew leżała dziewczyna ubrana w odcienie czerni.Miała zakryte włosami oczy,wyglądała trochę,jakby ktoś ją zabił.Ale obok nie było ani śladu krwi...
Postanowiłyśmy podejść do niej.Uszczypnęłam ją.
-Czego tu chcesz?!-odezwała się i pokazała kły.Wampir?
-Nic,chcę ci tylko pomóc.
Emera zaniosła ją do mojego zamku i zajęłyśmy się nią.
-Chcesz zostać z nami w moim zamku?-spytałam.
-Nie.
-Hej!Nie masz domu,a ja ci proponuję pokój na stałe za nic!I ty nie chcesz?!
-Za nic?
-No,mogłabyś nam pomóc.
-Nie chcę.
-Albo pokój i pomoc,albo nic.
-No skoro już nie mam wyboru.
Emera się uśmiechnęła i rzekła:
-A jak się nazywasz?
-Kuroichi Vuanpu.

Duch

Po tym jak mroczne elfy zaatakowały naszą wioskę i porwały mojego narzeczonego, postanowiłam uratować ich wszystkich. Wszyscy mi wmawiali:
- To ci się przecież nie uda! - mówiła mama
.- Przecież nawet wielka grupa elfich wojowników sobie z nimi nie radzi! - tata mówił.
- Psecies ty nie jestes taka silna! Ja sam bym sobie nie poladził! - a nawet mój młodszy brat się sprzeciwiał!
- Ja nie jestem jak inni!
Wszyscy zamilkli...
- Wiecie, że jak na mój wiek mam niesamowite zdolności. Więc gdybym bardziej potrenowała pewno by mi się udało!
- Ależ córciu. Mroczne elfy są od nas o wiele potężniejsze! - mówiła z łzami w oczach moja mama.
- Eten nie jest tego wart! Powinnaś kogoś sobie innego znaleźć! Kogoś kto by cię obronił, a nie tak jak on tylko stał i się gapił!
- On wcale taki nie jest! Ty zawsze masz inne zdanie od mojego! Mówisz co było 1000 lat temu za twojej młodości! Czasy się zmieniają tato!
- Ale to nie zmienia faktu, że mroczne elfy są silniejsze!
- Ja mam to po dziurki w nosie! Idę uratować nasz lud!
Zatrzasnęłam głośno za sobą drzwi. Po 3 latach ćwiczeń wyruszyłam w podróż. Każdego mrocznego elfa jakiego napotkałam pokonywałam z łatwością.
" Ha! I kto to mówi, że oni są o wiele potężniejsi ode mnie?!" Myślałam sobie.
W końcu napotkałam wielki, otoczony czarnymi i czerwonymi różami - zamek.
- Huh? Wcześniej go tu nie było... Na pewno tam trzymają mój lud! - i z pośpiechem wlazłam na najbliższe drzewo.
Zobaczyłam jakąś młodą i bladą dziewczynę.
" Czyżby porywali także te dziwne istoty zwanymi ludźmi? Oni nie mają szans! To naprawdę słabe istotki!"
Jabłko czerwone jak krew spadło mi na głowę. Dziewczyna spojrzała na to drzewo. Wystraszona wyskoczyłam i strzeliłam strzałą prosto w nią. Gdy strzała była tuż przy niej ona zniknęła. Czyżby moje sokole oko mnie oszukało i miałam zwidy?! Zrozpaczona upadłam na ziemię i usłyszałam cichutki głos dziewczynki:
- Pomóc? Coś się stało? Czemu we mnie strzeliłaś?
Otworzyłam lekko oczy i widziałam tą samą dziewczynkę. Z myślą, że mam omamy, uniosłam roślinami wielki kamień i upuściłam go sobie na głowę. Nagle znalazłam się na czerwonym łóżku, w samym centrum zamku.
" Co?! Porwali mnie?!"
Zeskoczyłam z łóżka i zaczęłam strzelać zaklętymi strzałami gdzie popadnie. Nagle znowu usłyszałam ten głos:
- Ej! To, że pozwoliłam ci ocknąć się w moim zamku i na moim łóżku nie znaczy, że możesz sobie teraz wszystko demolować!
- Odejdź! Twe zamiary są dobre czy złe?!
- Sądzę, że raczej dobre...
- ... Jestem Emerarudorifu. A ty?
- Rosoku Kimasaki. A twoje nazwisko?
- Otoemeraru.
- Masz strasznie długie imię i nazwisko.
- Ta... A mogę wiedzieć gdzie jestem?
- W moim zamku. Nie słyszałaś? - patrzyła na mnie z oburzeniem.
- Em...racja...i sorka, że ci trochę zniszczyłam pokój...
- Eh... słudzy się tym zajmą...
- Masz sługów?
- Tak. Jak każda księżniczka.
- Nie wyglądasz na zwykłą księżniczkę... Gadaj kim jesteś?! - wycelowałam w nią łukiem.
- Ja...jestem...em...duchem...
- Duch?
- Tak. A ty jak widzę - jesteś elfem.
- To prawda...
- Co ty robiłaś na moim drzewie?!
- Myślałam, że to zamek mrocznych elfów...
- Uh...
Zaczęłyśmy o sobie opowiadać różne rzeczy. O tym jak mój narzeczony wraz z resztą zostali porwani i o tym jak Rosoku stała się duchem.
- A! I mów mi Emera.
- To o wiele łatwiejsze nisz twoje pełne imię.
- Pomożesz mi ocalić mój lud?
- A co z tego będę miała?
- Em...no... będziesz lubiana, popularna i może będziesz mieć nowych przyjaciół.
- Przy - przyjaciół? W takim razie ci pomogę!
- Świetnie!
Rosoku pozbierała swoje niezbędne rzeczy i pożegnała się ze wszystkimi jej sługami. Dzięki temu, że może ona rozmawiać z umarłymi, trafiłyśmy na teren mrocznych elfów. Ale...
CDN. (xD)

środa, 12 września 2012

Spotkanie

Wstałam,jak zwykle,równo o 9.09.Wygramoliłam się i wolnym krokiem weszłam,jak zawsze,do łazienki.Przepłukałam twarz zimną wodą.Tym razem była jednak trochę zbyt zimna,więc szybciej się przebudziłam.Spojrzałam w lustro:ta sama dziewczynka o ciemnobrązowych włosach i bladej cerze.Niby duch,ale przenika przez wszystko i jest niewidzialna tylko wtedy,kiedy chce.A na niej znów ta sama długa,nocna koszula w odcieniu rubinu.Ta rutyna zaczyna być już trochę...nudna.
Przebrałam się (a raczej nałożyłam tylko bieliznę,od reszty mam służące) i weszłam do sali tronowej.Wolnym krokiem,na swoich 10-centymetrowych szpilkach przeszłam przez czerwony dywan i usiadłam na swoim miejscu.Równo 111 lokai i pokojówek stało w równym szeregu,by mnie powitać.Każdy z przypiętą czarną różą na piersi.
-Witaj,pani!-krzyknęli gromko.
-Gdzie moje śniadanie?!
Moja wypowiedź przeleciała po sali głuchym echem.Nikt nie odważył się nawet westchnąć.
Do pomieszczenia weszła kobieta,około 30-letnia.Niosła tacę z kawą i rogalikiem z dżemem-jak zawsze w środy.Śpieszyła się bardzo,omal nie wylała kawy.Weszła prędko po schodach i podała mi tacę.Cała ociekała potem,ale chyba nie ze zmęczenia.
-Jesteś tu nowa?-spytałam.
Kiwnęła głową.
-Nic nie szkodzi,nie bój się.Tylko następnym razem masz się postarać!
Kiwnęła ponownie i zeszła na dół.
-Ona taka jest...-ktoś szepnął.
-Kto śmie mnie obgadywać!
Zjadłam i wróciłam do pokoju,by przebrać się (a raczej by mnie przebrano) w strój przygotowany na wyjście na dwór.
Zeszłam po krętych schodach (równo 111 schodków,każdy nachylony o 111 stopni) i weszłam do ogrodu pełnego róż.Wszystkie były albo czerwone,albo czarne.W sumie,obu kolorów jest tyle samo.
Usiadłam na ławkę."Nie mogę żyć w takiej rutynie,to już mnie przytłacza..."-pomyślałam.
Coś zaszumiał w drzewach.Ale to z pewnością nie był wiatr,bo w ogródku nie było nawet najmniejszego wiaterku.Wyszłam przez tylną furtkę i podeszłam do tego drzewa.Nagle ktoś z niego zeskoczył,a raczej jakaś kobieta.Miała piękne,blond włosy,świetną sylwetkę i ciekawy ubiór.Chyba się mnie przestraszyła.Strzeliła z drewnianego łuku lekką strzałą z przyczepionymi białymi piórkami (moje są czarne,a raczej mojego rodu i moich łuczników).Była wycelowana dokładnie we mnie.W ostatniej chwili stałam się niewidzialna i strzała przeleciała przeze mnie,a niewiasta przewróciła się.Chyba powinnam jej pomóc.
Chwilka,te dziwne uszy...Elf?