Satori jest naprawdę miła wobec nas, a jej inteligencja nie mieści się w głowie. Ma tyle pomysłów na pomoc!
- Hej! Może założymy szkołę, w której będziemy uczyć młodych wojowników i wojowniczek, aby potem nam pomogli?! - Satori wpadła na kolejny pomysł
- Nie sądze by młodziaki chciały walczyć z mrocznymi elfami... - miałam ciągle pesymistyczne myśli...
- Poprawna wymowa! Mówi się "sądzę", a nie "sądze"!
- Hę? A z resztą nie ważne!"Skąd ona widziała, że powiedziałam "e" zamiast "ę"?"
- Na pewno się ktoś znajdzie!
- Ale nie możemy zrobić szkoły w moim zamku! - złościła się już i tak naburmuszona Rosoku
- Zbudujemy na zewnątrz! Masz służących więc mogliby w tym pomóc!
- Wiesz ile to by zajęło?!
- Z moich obliczeń wynika, że jeżeli budowa by trwała codziennie po 10 godzin... zajęło by nam to 5 dni!
- To i tak za długo! - już miałam zamiar się poddać.
Nagle ujawnił się w
drzwiach jeden ze służących Rosoku.
- Wybaczy mi pani, ale usłyszałem rozmowę o budowie szkoły. - rzekł z poważną miną.
- No i? - zapytała niewzruszona Rosoku.
- Niedaleko stąd jest opuszczona szkoła, więc można by ją odświeżyć.
- Świetny pomysł! Biorę się za pisanie ksiąg żywiołowych, regulaminu szkoły oraz potrzebnych przyborów! - i wybiegła z pokoju.
- Kuroichi... Nie wspominałaś, że ona ma takie dziwne pomysły...
- One nie są dziwne... tylko jej inteligencja tak przerasta naszą, że tego nie pojmujemy, a tak naprawdę to ona ma świętą racje. - broniła Satorę.
Po 10 minutach wróciła z 5 różnymi wielkimi księgami.
- Mam już napisane księgi: ognia, światła, ziemi, mroku i wody. Jutro napiszę jeszcze: roślinności, magmy, powietrza i mgły.
- Wow... w 10 minut to napisałaś?
- Tak to było proste.
Wszystkie zamilkłyśmy...
- No to biorę się za odświeżanie szkoły! - i wyleciała z pokoju z prędkością światła.
Mijały godziny, a ona nadal coś tam układała. Następnego dnia szkoła była już otwarta a uczniów było po brzegi!
- Ok! Mam listę klas! Emera to twoja klasa... To klasa Rosoku... To Kuroichi, a to moja!
- Em... czy tylko ja mam ponad 100 uczniów w klasie?
- Ta... ja mam ich 145... - rzekła jak zwykle znudzona Rosoku.
- Ja mam 106...
- Ja mam tylko 190!
>.> <.< <.<
- No co?
- Ta... Ja mam 199... brakuje tylko jednego a będzie ich 200...
- Za to to byś 6 z matmy dostała! Ale gdybyś miała 7 lat...
- Gdybym miała 7 lat bym była małym bobaskiem... nie zapominaj, że jestem elfem...
- Gdyby na ludzkie przeliczyć.
- A no to już inna sprawa...
Moja klasa była klasą " roślino-ziemną", Rosoku "ognisto-magmową", Kuroichi "mroczno-mgławą", a Satori "świetlano-wodno-powietrzna". Po tygodniu nasi uczniowie byli wyuczeni na medal! Może Satori miała rację co do tej szkoły? Zostały egzaminy końcowe, najtrudniejsze ze wszystkich. Zadaniem egzaminów było pokonanie swego nauczyciela. Aby szło szybciej dobierano się w grupy 5 osobowe. Całe szczęście wszyscy w mojej klasie zdali. U Rosoku też. Także i u Kuroichi. Ale u Satori był jeden uczeń, który przyszedł do tej szkoły tylko dlatego, że jest ciekawsza od zwykłej. Oblewał wszystkie egzaminy. A dlaczego? Ponieważ był znudzonym życiem wilkołakiem... Jego umiejętności są ciekawe... Może spróbujemy go namówić żeby z nami zawalczył. Z tego co widziałam, na podwórku był niesamowity... Może nam pomoże?
CDN
piątek, 21 września 2012
Rozstania i powroty
Emera w końcu spotkała swojego narzeczonego,jednak znów został złapany.Zaczęła ostro trenować,żeby móc go uratować,bo uważa,że to przez nią znów go złapali.Bywało,że padała z wycieńczenia po powrocie do pałacu i trzeba było podczepić ją pod kroplówkę.
W końcu musiałam jej przemówić do rozsądku.
-Emera,słuchaj...To nie twoja wina,że się nie udało.Będzie jeszcze okazja.Rifu na pewno uda się uciec.
-Ty nie wiesz jak to jest się zakochać...Zrobiłabyś dla tego kogoś wszystko.
Wybiegłam z pokoju i weszłam do ogrodu.Zerwałam jedną z czerwonych róż i klęczałam na ziemi.
-Hej!Rosoku!-krzyknęła jedna z pokojówek-Ktoś do was!
Zeszłam powoli na dół i otworzyłam wrota pałacu.
-Czego?!-spytałam niewzruszonym tonem.
-Czy ty jesteś Rosoku Kimasaki?
-Tak.Nowa dziewczyna od rachunków,hę?
-Nie.Jestem nimfą,moi opiekunowie powiedzieli,że jestem już "duża" i mam wyruszyć w daleki świat.Jednak jakoś mi nie wychodzi ta dorosłość...
-I?
-...i zobaczyłam ten wielki,śliczny pałac.Wiem,że mieszka tutaj Kuroichi,moja znajoma z dawnych lat.Mogę ją prosić?
-A imię?
-Satori.
-Kuroichi,Satori do ciebie!-krzyknęłam i zamknęłam drzwi.Później ukazała się w nich wampirzyca.Obie się przytuliły.
-Satori,nie mogę uwierzyć,że to ty!
-A ja,że to ty!Posłuchaj,mam sprawę...
-Słucham?
-Nimfy wydaliły mnie z wioski i pomyślałam,że mogłabym zostać i pomóc wam...Czy mogę?Proszę!Nie mam gdzie się podziać!
-Zapytam się Rosoku i Emery-i zniknęła w pałacu.Weszła zgrabnie po schodkach,a gdy zastała mnie i Emerę,krzyknęła:
-Satori u nas zostaje!
-Kto to?-spytała Emera.
-To nimfa,moja znajoma z dzieciństwa.Jest bardzo mądra i utalentowana.Ale jest także trochę duchem i trochę wampirem,chociaż w sumie bardziej wampirem i duchem niż nimfą...
-Hej!To jest mój zamek,a ty nawet nie zapytałaś mnie o zgodę!-wrzasnęłam.Zaczynają mnie już denerwować.
-Myślałam,że się ucieszysz...
-A ty myślisz,że wasze utrzymanie jest dla mnie super sprawą?!Muszę przecież płacić za wszystko,a ty jeszcze będziesz koleżanki zapraszać?!
Zapadła cisza.Zamknęłam oczy,odwróciłam się na pięcie,zleciałam po schodach i otworzyłam drzwi.
-Wbijaj i nic nie mów-rzuciłam tylko i poleciłam pokojówkom przygotować jej oddzielny pokój.
W końcu musiałam jej przemówić do rozsądku.
-Emera,słuchaj...To nie twoja wina,że się nie udało.Będzie jeszcze okazja.Rifu na pewno uda się uciec.
-Ty nie wiesz jak to jest się zakochać...Zrobiłabyś dla tego kogoś wszystko.
Wybiegłam z pokoju i weszłam do ogrodu.Zerwałam jedną z czerwonych róż i klęczałam na ziemi.
-Hej!Rosoku!-krzyknęła jedna z pokojówek-Ktoś do was!
Zeszłam powoli na dół i otworzyłam wrota pałacu.
-Czego?!-spytałam niewzruszonym tonem.
-Czy ty jesteś Rosoku Kimasaki?
-Tak.Nowa dziewczyna od rachunków,hę?
-Nie.Jestem nimfą,moi opiekunowie powiedzieli,że jestem już "duża" i mam wyruszyć w daleki świat.Jednak jakoś mi nie wychodzi ta dorosłość...
-I?
-...i zobaczyłam ten wielki,śliczny pałac.Wiem,że mieszka tutaj Kuroichi,moja znajoma z dawnych lat.Mogę ją prosić?
-A imię?
-Satori.
-Kuroichi,Satori do ciebie!-krzyknęłam i zamknęłam drzwi.Później ukazała się w nich wampirzyca.Obie się przytuliły.
-Satori,nie mogę uwierzyć,że to ty!
-A ja,że to ty!Posłuchaj,mam sprawę...
-Słucham?
-Nimfy wydaliły mnie z wioski i pomyślałam,że mogłabym zostać i pomóc wam...Czy mogę?Proszę!Nie mam gdzie się podziać!
-Zapytam się Rosoku i Emery-i zniknęła w pałacu.Weszła zgrabnie po schodkach,a gdy zastała mnie i Emerę,krzyknęła:
-Satori u nas zostaje!
-Kto to?-spytała Emera.
-To nimfa,moja znajoma z dzieciństwa.Jest bardzo mądra i utalentowana.Ale jest także trochę duchem i trochę wampirem,chociaż w sumie bardziej wampirem i duchem niż nimfą...
-Hej!To jest mój zamek,a ty nawet nie zapytałaś mnie o zgodę!-wrzasnęłam.Zaczynają mnie już denerwować.
-Myślałam,że się ucieszysz...
-A ty myślisz,że wasze utrzymanie jest dla mnie super sprawą?!Muszę przecież płacić za wszystko,a ty jeszcze będziesz koleżanki zapraszać?!
Zapadła cisza.Zamknęłam oczy,odwróciłam się na pięcie,zleciałam po schodach i otworzyłam drzwi.
-Wbijaj i nic nie mów-rzuciłam tylko i poleciłam pokojówkom przygotować jej oddzielny pokój.
wtorek, 18 września 2012
Czarny motyl
Po tym jak do nas dołączyła Kuroichi świat wydawał mi się już taki... pusty... A poza tym, ciekawi mnie ten stoper co ona go ciągle trzyma. Po co on jej? W końcu spytałam ją. Ona nie patrząc na mnie odpowiedziała:
- Liczę ile już czasu żyje na tej planecie...
- Ale po co? Przecież masz już ponad 190 lat! On wylicza minuty nie lata!
- Ustawiłam na lata...
- Ale po co liczysz?
- Chce sprawdzić czy dłużej wytrzymam niż moja siostra...
- Eee... po co?
- Możesz nie pytać się tylko "po co" ?
- No ale po co!
- Jesteś strasznie uparta...
- Poooooooooooooooooooooowiedz!
- Nie.
- Pooooooooooooooooooooooooooooooooooowiedz!
- Nie!
- Poooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo...
- Dobra już powiem!
- :3
- ...
- Mówisz czy nie?
- Eh... Moją siostrę porwały mroczne elfy i ją zabiły. Zawsze to robią wampirom, gdy już osiągają 190 lat i 200 dni...
- A ty ile już masz?
- 190 lat i 199 dni.
- ŻE CO?!
- No tak...
- O nie! Tak łatwo niema! Ja im nie pozwolę ciebie tknąć! Nawet jeśli spadnie ci włosek z głowy to ja ich wszystkich pozabijam! Nie ma mowy żeby cię zabili! O nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie !
- ...Spokojnie... Jestem potężniejsza od mojej siostry więc sobie sama poradzę...
- O NIE! NIGDZIE BEZE MNIE SIĘ NIE RUSZYSZ! I BEZ ŻADNEGO ALE!
- Słysze jakby ktoś mówił jak moja mama... - nagle w drzwiach ujawniła się Rosoku.
- Huh? A zresztą nieważne! Musimy bronić Kuroichi bo jutro ma zostać zabita przez te wredne stworzenia!
- Dlaczego?
- Bo oni zawsze tak robią wampirom, które mają 190 lat i 200 dni!
- Em... Skoro Kuroichi jest taka młoda w tym wieku... To ile jej mama miała lat gdy ją urodziła? To nie możliwe. Na ludzkie lata ona ma 15 lat! A w tym wieku dzieci raczej się nie rodzą!
- On 50 lat jest taka zasada... Uważają teraz, że wampiry mogą im przeszkodzić w rządzeniu światem.
- A po co im to?! - oburzona zaczęłam chodzić w kółko.
- Nikt nie wie...
Następnego dnia wstałam o 3:00 i pilnowałam Kuroichi jak własnego oka w głowie. Spoglądając przez okno zauważyłam grupkę mrocznych elfów. Otworzyłam okno i zabiłam wszystkich jedną strzałą. Nagle słyszałam głos zza mnie:
- Tył to ty masz śliczny ale co z przodem? - parsknął śmiechem elf.
Okazało się, że byłam wypięta do niego, ponieważ klęczałam na łóżku Kuriochi, które było obok okna. Zawstydzona owinęłam go całego roślinami. Obok jego dłoni wyrosła róża, która wbijając się mu w dłoń sparaliżowała go.
- Chyba powinnam była się przebrać normalnie... - nadal byłam zawstydzona.
Gdy się odwróciłam ujrzałam elfa, który porwał mojego Rifu! (narzeczony)
Wrzasnęłam głośno:
- GDZIE JEST MÓJ RIFU!
- Ej spokojnie ślicznotko! Jest służącym naszej kochanej królowej!
- A co dokładnie tam robi?!
- Zabawia ją.
- Ale on mnie nawet nie umie rozśmieszyć.
- Nie żartem! Wyglądem!
- Czyli uważacie go za brzydala?! JUŻ JA CI TE USZY Z GŁOWY POWYRYWAM TY...!
Nagle się uwolnił (jakim cudem?) i złapał mnie za szyje.
- R...Rosoku! Ku...Kuroichi!
- Nagle Rosoku wybiegła ze swojego pokoju.
- Ej jak on się tu dostał?!
Nagle z podłogi wyłoniły się... trupy... Zaczęły atakować elfa. Upuścił mnie i mocno uderzyłam o róg łóżka. Byłam nieprzytomna (znowu...)
- Emera! - krzyknęły Kuroichi i Rosoku.
Kuriochi jako, że jest wampirem, szybko z łózka znalazła się za elfem i ugryzła go w szyję. Pojawiła się jeszcze większa grupa Elfów i zabrali mnie z Kuroichi.
- No cóż... znowu jestem sama... Chwila! Co ja wygaduję?! Muszę im pomóc!
Szybko wybiegła z zamku i pogoniła za nimi. Niestety ją też złapali. Ja i Rosoku zostałyśmy wtrącone do lochów, a Kuroichi została rzucona prosto u stóp królowej. Obok stał Rifu ze zdziwioną miną.
- No! W końcu cię mamy! Z twoją siostrą było łatwej. Ale cóż... Podać mi kołek!
Rifu wyjął z kieszeni Olbrzymi kołek i podał królowej.
- Hm... podobno złapano niejaką elficę Emerarudorifu i ducha Rosoku.
- Emera? - spytał jeszcze bardziej zdziwiony Rifu.
- Tak. A co znasz ją?
- Tak! To moja narzeczona! Ale ją zostawcie w spokoju!
- Narzeczona? Musi tu koniecznie być! Weźcie też tą Rosoku!
Zabrano nas z celi i jeszcze brutalniej rzucono o ziemię.
- Emera!
- Rifu!
- Em... Wy się znacie? Czy ja czegoś nie wiem? - zapytała Rosoku.
- Ta... nie powiedziałam ci jak mój narzeczony się nazywa...
- To on? Nie dziwie ci się, że go wybrałaś...
- Hę???
- Wygląda na odważnego i miłego...
- No i tak jest...
- A raczej było..
- Jak to było?
- Teraz jako błazen zupełnie straciłem moją odwagę...
- O nie! CO WYŚCIE MU ZROBILI?! - zaczęłam się miotać aby rozerwać liny.
- Taka śliczna a tak się złości! Hm... ta druga też jest całkiem śliczna... Nawet są śliczniejsze ode mnie! ŚCIĄĆ IM GŁOWY! Wszyscy zamilkli... Razem z Rosoku poczułyśmy przeszywającą nas energię. Jakimś cudem udało nam się uwolnić z tych węzłów. Ja szybko pobiegłam po Rifu, a Rosoku po Kuroichi. Ale było już za późno... Królowa wbiła w ostatniej chwili kołek w serce Kuroichi. Rosoku została złapana, ale to, że jest duchem to im uciekała.
- Królowo jak mamy ją zabić skoro to duch?!
- NIE MAM POJĘCIA! ZRÓBCIE TO JAKOŚ!
Z Kuroichi wyleciał piękny czarny motyl:
Z czarnego motyla zmieniła się w siebie.
- Tak! Znam moją nową moc!
Wszyscy nieruchomo stali.
- No co? w ostatniej chwili zmieniłam się więc żyje.
W chwili mojej nieuwagi Rifu został znowu złapany, a nasza trójka wyrzucona przez okno. Pechem było to, że suknie Rosoku i Kuroichi oraz moja spódnica zaczepiły się o gałęzie i... się zerwały... Naprawde spore kawałki... Uciekając próbowałyśmy to ukrywać... Gdy wróciłyśmy krawcowe Rosoku nam naprawiły ubrania, a ja smutna siedziałam w moim pokoju...
- Przynajmniej go zobaczyłaś... - szepnęła mi do ucha Rosoku.
- Tak... ale gdybym była bardziej uważna bym go uwolniła, a tak? Muszę więcej ćwiczyć! - i wybiegłam z łukiem, i strzałami na dwór. Ćwiczyłam dniami i nocami a dziewczyny z żalem się na mnie przyglądały...
CDN
- Liczę ile już czasu żyje na tej planecie...
- Ale po co? Przecież masz już ponad 190 lat! On wylicza minuty nie lata!
- Ustawiłam na lata...
- Ale po co liczysz?
- Chce sprawdzić czy dłużej wytrzymam niż moja siostra...
- Eee... po co?
- Możesz nie pytać się tylko "po co" ?
- No ale po co!
- Jesteś strasznie uparta...
- Poooooooooooooooooooooowiedz!
- Nie.
- Pooooooooooooooooooooooooooooooooooowiedz!
- Nie!
- Poooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo...
- Dobra już powiem!
- :3
- ...
- Mówisz czy nie?
- Eh... Moją siostrę porwały mroczne elfy i ją zabiły. Zawsze to robią wampirom, gdy już osiągają 190 lat i 200 dni...
- A ty ile już masz?
- 190 lat i 199 dni.
- ŻE CO?!
- No tak...
- O nie! Tak łatwo niema! Ja im nie pozwolę ciebie tknąć! Nawet jeśli spadnie ci włosek z głowy to ja ich wszystkich pozabijam! Nie ma mowy żeby cię zabili! O nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie !
- ...Spokojnie... Jestem potężniejsza od mojej siostry więc sobie sama poradzę...
- O NIE! NIGDZIE BEZE MNIE SIĘ NIE RUSZYSZ! I BEZ ŻADNEGO ALE!
- Słysze jakby ktoś mówił jak moja mama... - nagle w drzwiach ujawniła się Rosoku.
- Huh? A zresztą nieważne! Musimy bronić Kuroichi bo jutro ma zostać zabita przez te wredne stworzenia!
- Dlaczego?
- Bo oni zawsze tak robią wampirom, które mają 190 lat i 200 dni!
- Em... Skoro Kuroichi jest taka młoda w tym wieku... To ile jej mama miała lat gdy ją urodziła? To nie możliwe. Na ludzkie lata ona ma 15 lat! A w tym wieku dzieci raczej się nie rodzą!
- On 50 lat jest taka zasada... Uważają teraz, że wampiry mogą im przeszkodzić w rządzeniu światem.
- A po co im to?! - oburzona zaczęłam chodzić w kółko.
- Nikt nie wie...
Następnego dnia wstałam o 3:00 i pilnowałam Kuroichi jak własnego oka w głowie. Spoglądając przez okno zauważyłam grupkę mrocznych elfów. Otworzyłam okno i zabiłam wszystkich jedną strzałą. Nagle słyszałam głos zza mnie:
- Tył to ty masz śliczny ale co z przodem? - parsknął śmiechem elf.
Okazało się, że byłam wypięta do niego, ponieważ klęczałam na łóżku Kuriochi, które było obok okna. Zawstydzona owinęłam go całego roślinami. Obok jego dłoni wyrosła róża, która wbijając się mu w dłoń sparaliżowała go.
- Chyba powinnam była się przebrać normalnie... - nadal byłam zawstydzona.
Gdy się odwróciłam ujrzałam elfa, który porwał mojego Rifu! (narzeczony)
Wrzasnęłam głośno:
- GDZIE JEST MÓJ RIFU!
- Ej spokojnie ślicznotko! Jest służącym naszej kochanej królowej!
- A co dokładnie tam robi?!
- Zabawia ją.
- Ale on mnie nawet nie umie rozśmieszyć.
- Nie żartem! Wyglądem!
- Czyli uważacie go za brzydala?! JUŻ JA CI TE USZY Z GŁOWY POWYRYWAM TY...!
Nagle się uwolnił (jakim cudem?) i złapał mnie za szyje.
- R...Rosoku! Ku...Kuroichi!
- Nagle Rosoku wybiegła ze swojego pokoju.
- Ej jak on się tu dostał?!
Nagle z podłogi wyłoniły się... trupy... Zaczęły atakować elfa. Upuścił mnie i mocno uderzyłam o róg łóżka. Byłam nieprzytomna (znowu...)
- Emera! - krzyknęły Kuroichi i Rosoku.
Kuriochi jako, że jest wampirem, szybko z łózka znalazła się za elfem i ugryzła go w szyję. Pojawiła się jeszcze większa grupa Elfów i zabrali mnie z Kuroichi.
- No cóż... znowu jestem sama... Chwila! Co ja wygaduję?! Muszę im pomóc!
Szybko wybiegła z zamku i pogoniła za nimi. Niestety ją też złapali. Ja i Rosoku zostałyśmy wtrącone do lochów, a Kuroichi została rzucona prosto u stóp królowej. Obok stał Rifu ze zdziwioną miną.
- No! W końcu cię mamy! Z twoją siostrą było łatwej. Ale cóż... Podać mi kołek!
Rifu wyjął z kieszeni Olbrzymi kołek i podał królowej.
- Hm... podobno złapano niejaką elficę Emerarudorifu i ducha Rosoku.
- Emera? - spytał jeszcze bardziej zdziwiony Rifu.
- Tak. A co znasz ją?
- Tak! To moja narzeczona! Ale ją zostawcie w spokoju!
- Narzeczona? Musi tu koniecznie być! Weźcie też tą Rosoku!
Zabrano nas z celi i jeszcze brutalniej rzucono o ziemię.
- Emera!
- Rifu!
- Em... Wy się znacie? Czy ja czegoś nie wiem? - zapytała Rosoku.
- Ta... nie powiedziałam ci jak mój narzeczony się nazywa...
- To on? Nie dziwie ci się, że go wybrałaś...
- Hę???
- Wygląda na odważnego i miłego...
- No i tak jest...
- A raczej było..
- Jak to było?
- Teraz jako błazen zupełnie straciłem moją odwagę...
- O nie! CO WYŚCIE MU ZROBILI?! - zaczęłam się miotać aby rozerwać liny.
- Taka śliczna a tak się złości! Hm... ta druga też jest całkiem śliczna... Nawet są śliczniejsze ode mnie! ŚCIĄĆ IM GŁOWY! Wszyscy zamilkli... Razem z Rosoku poczułyśmy przeszywającą nas energię. Jakimś cudem udało nam się uwolnić z tych węzłów. Ja szybko pobiegłam po Rifu, a Rosoku po Kuroichi. Ale było już za późno... Królowa wbiła w ostatniej chwili kołek w serce Kuroichi. Rosoku została złapana, ale to, że jest duchem to im uciekała.
- Królowo jak mamy ją zabić skoro to duch?!
- NIE MAM POJĘCIA! ZRÓBCIE TO JAKOŚ!
Z Kuroichi wyleciał piękny czarny motyl:
Z czarnego motyla zmieniła się w siebie.
- Tak! Znam moją nową moc!
Wszyscy nieruchomo stali.
- No co? w ostatniej chwili zmieniłam się więc żyje.
W chwili mojej nieuwagi Rifu został znowu złapany, a nasza trójka wyrzucona przez okno. Pechem było to, że suknie Rosoku i Kuroichi oraz moja spódnica zaczepiły się o gałęzie i... się zerwały... Naprawde spore kawałki... Uciekając próbowałyśmy to ukrywać... Gdy wróciłyśmy krawcowe Rosoku nam naprawiły ubrania, a ja smutna siedziałam w moim pokoju...
- Przynajmniej go zobaczyłaś... - szepnęła mi do ucha Rosoku.
- Tak... ale gdybym była bardziej uważna bym go uwolniła, a tak? Muszę więcej ćwiczyć! - i wybiegłam z łukiem, i strzałami na dwór. Ćwiczyłam dniami i nocami a dziewczyny z żalem się na mnie przyglądały...
CDN
piątek, 14 września 2012
Złe elfy
Zaniosłam przybyłą do swojego zamku i zapoznałam się z nią.Chce odszukać swojego narzeczonego i pokonać mroczne elfy,które splądrowały jej wioskę.A,i ma na imię Emerarudorifu,czyli po prostu Emera.
Znalazłyśmy jedną z ich wiosek.Ale...
Wszędzie nikogo nie było.Sklepy były pozamykane.Ani żywej duszy.Spodziewali się nas?
Przebiegła obok mnie jedna elfica.Złapałam ją za kark i dusiłam,aż straciła przytomność.Chciałam pokazać Emerze,że nie jestem jakimś małym dzieckiem.
Ona za to wykonała piękne salto do tyłu i strzeliła w jednego elfa,nadbiegającego z naprzeciwka.
-Dziwne,jak szłyśmy słyszałam wyraźne głosy...-zastanawiałam się.
-No cóż,chyba mamy pecha.Na pewno nas usłyszeli.A myślałam,że go tu spotkam...
-Nie martw się,twój narzeczony się znajdzie.Na pewno-pocieszałam ją.
Nie wiem,jak to jest się zakochać i mieć kogoś,ale z pewnością nie jest to miłe uczucie,gdy się go straci.
Chciałam jakoś pomóc Emerze,ale nie wiedziałam,jak.
Zaczęłyśmy sprawdzać wszystkie domki,ale mroczne elfy musiały uciec podczas naszej rozmowy.Znalazłyśmy za to parę ciekawych rzeczy:zaklęty łuk mrocznych elfów,jakąś fioletową perełkę i kilka opasek z wyszytymi imionami.
Emera zaczęła przeglądać imiona na opaskach-może zna kogoś?
Przejrzała wszystkie szybko,ale chyba nie skupiła się zbyt na tym i rzekła:
-Może lepiej już wracajmy.W twoim zamku zastanowimy się nad tym.Mogłabym u ciebie zostać na razie?
-No,jeżeli musisz.Służące przygotują ci łóżko.
-Dzięki ci wielkie!
Rozmawiałyśmy przez drogę powrotną.W sumie nie działo się nic ciekawego,ale to tylko do czasu...
W cieniu jednego z drzew leżała dziewczyna ubrana w odcienie czerni.Miała zakryte włosami oczy,wyglądała trochę,jakby ktoś ją zabił.Ale obok nie było ani śladu krwi...
Postanowiłyśmy podejść do niej.Uszczypnęłam ją.
-Czego tu chcesz?!-odezwała się i pokazała kły.Wampir?
-Nic,chcę ci tylko pomóc.
Emera zaniosła ją do mojego zamku i zajęłyśmy się nią.
-Chcesz zostać z nami w moim zamku?-spytałam.
-Nie.
-Hej!Nie masz domu,a ja ci proponuję pokój na stałe za nic!I ty nie chcesz?!
-Za nic?
-No,mogłabyś nam pomóc.
-Nie chcę.
-Albo pokój i pomoc,albo nic.
-No skoro już nie mam wyboru.
Emera się uśmiechnęła i rzekła:
-A jak się nazywasz?
-Kuroichi Vuanpu.
Znalazłyśmy jedną z ich wiosek.Ale...
Wszędzie nikogo nie było.Sklepy były pozamykane.Ani żywej duszy.Spodziewali się nas?
Przebiegła obok mnie jedna elfica.Złapałam ją za kark i dusiłam,aż straciła przytomność.Chciałam pokazać Emerze,że nie jestem jakimś małym dzieckiem.
Ona za to wykonała piękne salto do tyłu i strzeliła w jednego elfa,nadbiegającego z naprzeciwka.
-Dziwne,jak szłyśmy słyszałam wyraźne głosy...-zastanawiałam się.
-No cóż,chyba mamy pecha.Na pewno nas usłyszeli.A myślałam,że go tu spotkam...
-Nie martw się,twój narzeczony się znajdzie.Na pewno-pocieszałam ją.
Nie wiem,jak to jest się zakochać i mieć kogoś,ale z pewnością nie jest to miłe uczucie,gdy się go straci.
Chciałam jakoś pomóc Emerze,ale nie wiedziałam,jak.
Zaczęłyśmy sprawdzać wszystkie domki,ale mroczne elfy musiały uciec podczas naszej rozmowy.Znalazłyśmy za to parę ciekawych rzeczy:zaklęty łuk mrocznych elfów,jakąś fioletową perełkę i kilka opasek z wyszytymi imionami.
Emera zaczęła przeglądać imiona na opaskach-może zna kogoś?
Przejrzała wszystkie szybko,ale chyba nie skupiła się zbyt na tym i rzekła:
-Może lepiej już wracajmy.W twoim zamku zastanowimy się nad tym.Mogłabym u ciebie zostać na razie?
-No,jeżeli musisz.Służące przygotują ci łóżko.
-Dzięki ci wielkie!
Rozmawiałyśmy przez drogę powrotną.W sumie nie działo się nic ciekawego,ale to tylko do czasu...
W cieniu jednego z drzew leżała dziewczyna ubrana w odcienie czerni.Miała zakryte włosami oczy,wyglądała trochę,jakby ktoś ją zabił.Ale obok nie było ani śladu krwi...
Postanowiłyśmy podejść do niej.Uszczypnęłam ją.
-Czego tu chcesz?!-odezwała się i pokazała kły.Wampir?
-Nic,chcę ci tylko pomóc.
Emera zaniosła ją do mojego zamku i zajęłyśmy się nią.
-Chcesz zostać z nami w moim zamku?-spytałam.
-Nie.
-Hej!Nie masz domu,a ja ci proponuję pokój na stałe za nic!I ty nie chcesz?!
-Za nic?
-No,mogłabyś nam pomóc.
-Nie chcę.
-Albo pokój i pomoc,albo nic.
-No skoro już nie mam wyboru.
Emera się uśmiechnęła i rzekła:
-A jak się nazywasz?
-Kuroichi Vuanpu.
Duch
Po tym jak mroczne elfy zaatakowały naszą wioskę i porwały mojego narzeczonego, postanowiłam uratować ich wszystkich. Wszyscy mi wmawiali:
- To ci się przecież nie uda! - mówiła mama
.- Przecież nawet wielka grupa elfich wojowników sobie z nimi nie radzi! - tata mówił.
- Psecies ty nie jestes taka silna! Ja sam bym sobie nie poladził! - a nawet mój młodszy brat się sprzeciwiał!
- Ja nie jestem jak inni!
Wszyscy zamilkli...
- Wiecie, że jak na mój wiek mam niesamowite zdolności. Więc gdybym bardziej potrenowała pewno by mi się udało!
- Ależ córciu. Mroczne elfy są od nas o wiele potężniejsze! - mówiła z łzami w oczach moja mama.
- Eten nie jest tego wart! Powinnaś kogoś sobie innego znaleźć! Kogoś kto by cię obronił, a nie tak jak on tylko stał i się gapił!
- On wcale taki nie jest! Ty zawsze masz inne zdanie od mojego! Mówisz co było 1000 lat temu za twojej młodości! Czasy się zmieniają tato!
- Ale to nie zmienia faktu, że mroczne elfy są silniejsze!
- Ja mam to po dziurki w nosie! Idę uratować nasz lud!
Zatrzasnęłam głośno za sobą drzwi. Po 3 latach ćwiczeń wyruszyłam w podróż. Każdego mrocznego elfa jakiego napotkałam pokonywałam z łatwością.
" Ha! I kto to mówi, że oni są o wiele potężniejsi ode mnie?!" Myślałam sobie.
W końcu napotkałam wielki, otoczony czarnymi i czerwonymi różami - zamek.
- Huh? Wcześniej go tu nie było... Na pewno tam trzymają mój lud! - i z pośpiechem wlazłam na najbliższe drzewo.
Zobaczyłam jakąś młodą i bladą dziewczynę.
" Czyżby porywali także te dziwne istoty zwanymi ludźmi? Oni nie mają szans! To naprawdę słabe istotki!"
Jabłko czerwone jak krew spadło mi na głowę. Dziewczyna spojrzała na to drzewo. Wystraszona wyskoczyłam i strzeliłam strzałą prosto w nią. Gdy strzała była tuż przy niej ona zniknęła. Czyżby moje sokole oko mnie oszukało i miałam zwidy?! Zrozpaczona upadłam na ziemię i usłyszałam cichutki głos dziewczynki:
- Pomóc? Coś się stało? Czemu we mnie strzeliłaś?
Otworzyłam lekko oczy i widziałam tą samą dziewczynkę. Z myślą, że mam omamy, uniosłam roślinami wielki kamień i upuściłam go sobie na głowę. Nagle znalazłam się na czerwonym łóżku, w samym centrum zamku.
" Co?! Porwali mnie?!"
Zeskoczyłam z łóżka i zaczęłam strzelać zaklętymi strzałami gdzie popadnie. Nagle znowu usłyszałam ten głos:
- Ej! To, że pozwoliłam ci ocknąć się w moim zamku i na moim łóżku nie znaczy, że możesz sobie teraz wszystko demolować!
- Odejdź! Twe zamiary są dobre czy złe?!
- Sądzę, że raczej dobre...
- ... Jestem Emerarudorifu. A ty?
- Rosoku Kimasaki. A twoje nazwisko?
- Otoemeraru.
- Masz strasznie długie imię i nazwisko.
- Ta... A mogę wiedzieć gdzie jestem?
- W moim zamku. Nie słyszałaś? - patrzyła na mnie z oburzeniem.
- Em...racja...i sorka, że ci trochę zniszczyłam pokój...
- Eh... słudzy się tym zajmą...
- Masz sługów?
- Tak. Jak każda księżniczka.
- Nie wyglądasz na zwykłą księżniczkę... Gadaj kim jesteś?! - wycelowałam w nią łukiem.
- Ja...jestem...em...duchem...
- Duch?
- Tak. A ty jak widzę - jesteś elfem.
- To prawda...
- Co ty robiłaś na moim drzewie?!
- Myślałam, że to zamek mrocznych elfów...
- Uh...
Zaczęłyśmy o sobie opowiadać różne rzeczy. O tym jak mój narzeczony wraz z resztą zostali porwani i o tym jak Rosoku stała się duchem.
- A! I mów mi Emera.
- To o wiele łatwiejsze nisz twoje pełne imię.
- Pomożesz mi ocalić mój lud?
- A co z tego będę miała?
- Em...no... będziesz lubiana, popularna i może będziesz mieć nowych przyjaciół.
- Przy - przyjaciół? W takim razie ci pomogę!
- Świetnie!
Rosoku pozbierała swoje niezbędne rzeczy i pożegnała się ze wszystkimi jej sługami. Dzięki temu, że może ona rozmawiać z umarłymi, trafiłyśmy na teren mrocznych elfów. Ale...
CDN. (xD)
- To ci się przecież nie uda! - mówiła mama
.- Przecież nawet wielka grupa elfich wojowników sobie z nimi nie radzi! - tata mówił.
- Psecies ty nie jestes taka silna! Ja sam bym sobie nie poladził! - a nawet mój młodszy brat się sprzeciwiał!
- Ja nie jestem jak inni!
Wszyscy zamilkli...
- Wiecie, że jak na mój wiek mam niesamowite zdolności. Więc gdybym bardziej potrenowała pewno by mi się udało!
- Ależ córciu. Mroczne elfy są od nas o wiele potężniejsze! - mówiła z łzami w oczach moja mama.
- Eten nie jest tego wart! Powinnaś kogoś sobie innego znaleźć! Kogoś kto by cię obronił, a nie tak jak on tylko stał i się gapił!
- On wcale taki nie jest! Ty zawsze masz inne zdanie od mojego! Mówisz co było 1000 lat temu za twojej młodości! Czasy się zmieniają tato!
- Ale to nie zmienia faktu, że mroczne elfy są silniejsze!
- Ja mam to po dziurki w nosie! Idę uratować nasz lud!
Zatrzasnęłam głośno za sobą drzwi. Po 3 latach ćwiczeń wyruszyłam w podróż. Każdego mrocznego elfa jakiego napotkałam pokonywałam z łatwością.
" Ha! I kto to mówi, że oni są o wiele potężniejsi ode mnie?!" Myślałam sobie.
W końcu napotkałam wielki, otoczony czarnymi i czerwonymi różami - zamek.
- Huh? Wcześniej go tu nie było... Na pewno tam trzymają mój lud! - i z pośpiechem wlazłam na najbliższe drzewo.
Zobaczyłam jakąś młodą i bladą dziewczynę.
" Czyżby porywali także te dziwne istoty zwanymi ludźmi? Oni nie mają szans! To naprawdę słabe istotki!"
Jabłko czerwone jak krew spadło mi na głowę. Dziewczyna spojrzała na to drzewo. Wystraszona wyskoczyłam i strzeliłam strzałą prosto w nią. Gdy strzała była tuż przy niej ona zniknęła. Czyżby moje sokole oko mnie oszukało i miałam zwidy?! Zrozpaczona upadłam na ziemię i usłyszałam cichutki głos dziewczynki:
- Pomóc? Coś się stało? Czemu we mnie strzeliłaś?
Otworzyłam lekko oczy i widziałam tą samą dziewczynkę. Z myślą, że mam omamy, uniosłam roślinami wielki kamień i upuściłam go sobie na głowę. Nagle znalazłam się na czerwonym łóżku, w samym centrum zamku.
" Co?! Porwali mnie?!"
Zeskoczyłam z łóżka i zaczęłam strzelać zaklętymi strzałami gdzie popadnie. Nagle znowu usłyszałam ten głos:
- Ej! To, że pozwoliłam ci ocknąć się w moim zamku i na moim łóżku nie znaczy, że możesz sobie teraz wszystko demolować!
- Odejdź! Twe zamiary są dobre czy złe?!
- Sądzę, że raczej dobre...
- ... Jestem Emerarudorifu. A ty?
- Rosoku Kimasaki. A twoje nazwisko?
- Otoemeraru.
- Masz strasznie długie imię i nazwisko.
- Ta... A mogę wiedzieć gdzie jestem?
- W moim zamku. Nie słyszałaś? - patrzyła na mnie z oburzeniem.
- Em...racja...i sorka, że ci trochę zniszczyłam pokój...
- Eh... słudzy się tym zajmą...
- Masz sługów?
- Tak. Jak każda księżniczka.
- Nie wyglądasz na zwykłą księżniczkę... Gadaj kim jesteś?! - wycelowałam w nią łukiem.
- Ja...jestem...em...duchem...
- Duch?
- Tak. A ty jak widzę - jesteś elfem.
- To prawda...
- Co ty robiłaś na moim drzewie?!
- Myślałam, że to zamek mrocznych elfów...
- Uh...
Zaczęłyśmy o sobie opowiadać różne rzeczy. O tym jak mój narzeczony wraz z resztą zostali porwani i o tym jak Rosoku stała się duchem.
- A! I mów mi Emera.
- To o wiele łatwiejsze nisz twoje pełne imię.
- Pomożesz mi ocalić mój lud?
- A co z tego będę miała?
- Em...no... będziesz lubiana, popularna i może będziesz mieć nowych przyjaciół.
- Przy - przyjaciół? W takim razie ci pomogę!
- Świetnie!
Rosoku pozbierała swoje niezbędne rzeczy i pożegnała się ze wszystkimi jej sługami. Dzięki temu, że może ona rozmawiać z umarłymi, trafiłyśmy na teren mrocznych elfów. Ale...
CDN. (xD)
środa, 12 września 2012
Spotkanie
Wstałam,jak zwykle,równo o 9.09.Wygramoliłam się i wolnym krokiem weszłam,jak zawsze,do łazienki.Przepłukałam twarz zimną wodą.Tym razem była jednak trochę zbyt zimna,więc szybciej się przebudziłam.Spojrzałam w lustro:ta sama dziewczynka o ciemnobrązowych włosach i bladej cerze.Niby duch,ale przenika przez wszystko i jest niewidzialna tylko wtedy,kiedy chce.A na niej znów ta sama długa,nocna koszula w odcieniu rubinu.Ta rutyna zaczyna być już trochę...nudna.
Przebrałam się (a raczej nałożyłam tylko bieliznę,od reszty mam służące) i weszłam do sali tronowej.Wolnym krokiem,na swoich 10-centymetrowych szpilkach przeszłam przez czerwony dywan i usiadłam na swoim miejscu.Równo 111 lokai i pokojówek stało w równym szeregu,by mnie powitać.Każdy z przypiętą czarną różą na piersi.
-Witaj,pani!-krzyknęli gromko.
-Gdzie moje śniadanie?!
Moja wypowiedź przeleciała po sali głuchym echem.Nikt nie odważył się nawet westchnąć.
Do pomieszczenia weszła kobieta,około 30-letnia.Niosła tacę z kawą i rogalikiem z dżemem-jak zawsze w środy.Śpieszyła się bardzo,omal nie wylała kawy.Weszła prędko po schodach i podała mi tacę.Cała ociekała potem,ale chyba nie ze zmęczenia.
-Jesteś tu nowa?-spytałam.
Kiwnęła głową.
-Nic nie szkodzi,nie bój się.Tylko następnym razem masz się postarać!
Kiwnęła ponownie i zeszła na dół.
-Ona taka jest...-ktoś szepnął.
-Kto śmie mnie obgadywać!
Zjadłam i wróciłam do pokoju,by przebrać się (a raczej by mnie przebrano) w strój przygotowany na wyjście na dwór.
Zeszłam po krętych schodach (równo 111 schodków,każdy nachylony o 111 stopni) i weszłam do ogrodu pełnego róż.Wszystkie były albo czerwone,albo czarne.W sumie,obu kolorów jest tyle samo.
Usiadłam na ławkę."Nie mogę żyć w takiej rutynie,to już mnie przytłacza..."-pomyślałam.
Coś zaszumiał w drzewach.Ale to z pewnością nie był wiatr,bo w ogródku nie było nawet najmniejszego wiaterku.Wyszłam przez tylną furtkę i podeszłam do tego drzewa.Nagle ktoś z niego zeskoczył,a raczej jakaś kobieta.Miała piękne,blond włosy,świetną sylwetkę i ciekawy ubiór.Chyba się mnie przestraszyła.Strzeliła z drewnianego łuku lekką strzałą z przyczepionymi białymi piórkami (moje są czarne,a raczej mojego rodu i moich łuczników).Była wycelowana dokładnie we mnie.W ostatniej chwili stałam się niewidzialna i strzała przeleciała przeze mnie,a niewiasta przewróciła się.Chyba powinnam jej pomóc.
Chwilka,te dziwne uszy...Elf?
Przebrałam się (a raczej nałożyłam tylko bieliznę,od reszty mam służące) i weszłam do sali tronowej.Wolnym krokiem,na swoich 10-centymetrowych szpilkach przeszłam przez czerwony dywan i usiadłam na swoim miejscu.Równo 111 lokai i pokojówek stało w równym szeregu,by mnie powitać.Każdy z przypiętą czarną różą na piersi.
-Witaj,pani!-krzyknęli gromko.
-Gdzie moje śniadanie?!
Moja wypowiedź przeleciała po sali głuchym echem.Nikt nie odważył się nawet westchnąć.
Do pomieszczenia weszła kobieta,około 30-letnia.Niosła tacę z kawą i rogalikiem z dżemem-jak zawsze w środy.Śpieszyła się bardzo,omal nie wylała kawy.Weszła prędko po schodach i podała mi tacę.Cała ociekała potem,ale chyba nie ze zmęczenia.
-Jesteś tu nowa?-spytałam.
Kiwnęła głową.
-Nic nie szkodzi,nie bój się.Tylko następnym razem masz się postarać!
Kiwnęła ponownie i zeszła na dół.
-Ona taka jest...-ktoś szepnął.
-Kto śmie mnie obgadywać!
Zjadłam i wróciłam do pokoju,by przebrać się (a raczej by mnie przebrano) w strój przygotowany na wyjście na dwór.
Zeszłam po krętych schodach (równo 111 schodków,każdy nachylony o 111 stopni) i weszłam do ogrodu pełnego róż.Wszystkie były albo czerwone,albo czarne.W sumie,obu kolorów jest tyle samo.
Usiadłam na ławkę."Nie mogę żyć w takiej rutynie,to już mnie przytłacza..."-pomyślałam.
Coś zaszumiał w drzewach.Ale to z pewnością nie był wiatr,bo w ogródku nie było nawet najmniejszego wiaterku.Wyszłam przez tylną furtkę i podeszłam do tego drzewa.Nagle ktoś z niego zeskoczył,a raczej jakaś kobieta.Miała piękne,blond włosy,świetną sylwetkę i ciekawy ubiór.Chyba się mnie przestraszyła.Strzeliła z drewnianego łuku lekką strzałą z przyczepionymi białymi piórkami (moje są czarne,a raczej mojego rodu i moich łuczników).Była wycelowana dokładnie we mnie.W ostatniej chwili stałam się niewidzialna i strzała przeleciała przeze mnie,a niewiasta przewróciła się.Chyba powinnam jej pomóc.
Chwilka,te dziwne uszy...Elf?
Subskrybuj:
Posty (Atom)