poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozmowa

Obudziłam się o czwartej nad ranem, nie mogłam spać. Siedziałam na łóżku, myśląc o sensie życia, czyli o niczym. Zimny dreszcz przebiegł przez moje chude, martwe ciało. Ogarnął mnie wszechpanujący mrok i przytłoczenie.
Odetchnęłam.
Nasza sytuacja jest coraz gorsza. Jesteśmy za słabi dla Mrocznych Elfów. A przede wszystkim jest nas za mało. Dziewięciu to pestka dla dwóch tysięcy uzbrojonych po zęby stworzeń. Ach, gdybym tylko miała jakiś przyjaciół z przeszłości, pomogliby... Chciałabym cofnąć czas i być milsza dla wszystkich. Chociaż nie wiem, czy bym potrafiła.
Nie chciałam dłużej o tym myśleć, więc postanowiłam połazić po domu. Wchodziłam do każdego pokoju, żeby zobaczyć urocze twarze moich towarzyszy...
Co ja w ogóle gadam?!
Ech, nieważne.
Weszłam do pokoju Goe. Spał tam też Ro. Tak, on spał.
Goe siedziała skulona przed ścianą i nuciła coś cicho. A może mówiła? Nie wiem.
- Goe... - szepnęłam - ... nie śpisz?
- Nie - nawet nie raczyła się odwrócić.
- Coś się stało? Wyglądasz na smutną - podeszłam trochę bliżej.
- Nic. Zresztą, Ty nawet nie widzisz mojej twarzy.
- Taa, racja - starałam się być najmilsza jak potrafiłam.
Podleciałam i usiadłam obok niej. Poklepałam ją lekko po plecach.
- No już, gadaj. To znaczy... Powiedz, proszę.
Popatrzyła mi prosto w oczy. Były całe zalane łzami (nawet się nie spodziewałam, że anioły mogą płakać). Cały entuzjazm i iskra nadziei, które drzemały w jej ślicznych oczkach, nagle gdzieś przepadły.
- Muszę stąd uciekać.
Usta otworzyły mi się ze zdumienia, ale szybko je zamknęłam.
- Dlaczego?! Potrzebujemy Cię tutaj! - prawie mówiłam już pełnym głosem, ale uciszyłam się, bo mogłam obudzić Ro.
- Przepraszam... Ja i Ro ... My ...
- Co wy?!...
- Upadliśmy.
- Słucham?
- Jesteśmy teraz upadłymi aniołami. Bóg nas opuścił.
Zatkało mnie już do granic możliwości.
- Wiem, że już nas tu nie chcecie...- wydukała, dławiąc kolejne łzy.
Nie wiem czemu, ale uśmiechnęłam się lekko.
- Co Ty gadasz. Chcemy was tutaj, jesteście nam potrzebni! Czy jesteście aniołami czy upadłymi aniołami, zawsze  będziecie naszymi przyjaciółmi.
- N-naprawdę? - uśmiechnęła się. A te iskierki o których mówiłam, wróciły na swoje miejsce - Ro! Ro, wstawaj, szybko! - zaczęła go tarmosić, aż spadł na ziemię.
- Czego?! Już mamy się wynosić?... - zapytał, gładząc się po głowie.
- Nie! Rosoku powiedziała, że nadal jesteśmy im potrzebni, chociaż jesteśmy upadli!
Myślałam, że zaraz odleci na swoich skrzydłach. A mówiąc o skrzydłach - w okno wpadł blask księżyca i dopiero zauważyłam, że ich skrzydełka są czarne, a Goe jest ubrana w swoje ubrania, tyle że ciemniejsze i ma czarne włosy. Ale i tak skrzydła Goe są małe, więc nie widać ich jeśli stoi przodem do ciebie.
Ro nagle się rozpromienił. Wstał prędko i przytulił mnie mocno.
- Nie będziemy musieli żyć na ulicy! Tak bardzo Ci dziękuję..! - niemal już krzyczał.
Cały dom wparował do środka. Wszyscy, którzy spali, już nie spali.
- Co to za hałasy?! - spytała Emera.
- Em... Goe i Ro opuścił Bóg. Są teraz upadli - oznajmiłam, lekko przybita. Było mi ich trochę szkoda.
Zwiesili głowy.
Głucha cisza.
- ...ale mogą tutaj zostać. I będą z nami zawsze.
- Jasne, że mogą zostać - oznajmiła Kuroichi.
- To jest mój dom i ja będę pozwalać. I pozwalam. - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- A teraz zjedzmy coś. Jestem głodna jak nie wiem co - zaśmiała się Niko.
Cieszę się, że nic się nie stało.


Rosoku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz