***
- Ugh! Ja tutaj zaraz nie wytrzymam! Już wolę do domu wrócić na kolana przed rodzicami, niż dalej trenować bez celu! - zaczęła krzyczeć na cały zamek Ma
- *łup*
- Ał!
- Możesz się w końcu ogarnąć?! Powoli mam ciebie dosyć! - Aku także nie była w najlepszym humorze...
- Ej! Dziewczyny! Spokojnie! - i chwyciłam obie za ich małe rogi
- Ał, ał, ał, ał, ał, ał, ał, ał, ał, ał, ał ... - powtarzały z każdym moim krokiem
- Rosoku!
- Czego znowu? - spojrzała na mnie swoim znudzonym jak co dzień wzrokiem
- Możesz coś zrobić z tymi dwiema? Mam dosyć tych dzieciaków...
- Nie jesteśmy dzieciakami!
- Właśnie! Mamy już 11 lat!
- Mniejsza z tym! Dzieci to dzieci!
- Dobra... daj mi je Kuroichi...
Rosoku podeszła do nich, wzniosła się lekko w powietrze, aby mogła dosięgnąć ich głów dłońmi, a potem je złapała w ten sam sposób co ja.
- Ej! to na prawdę boli!
- No i dobrze.
Po czym zaprowadziła je do ich pokoi i zamknęła okna, i drzwi na kluczyk.
- I macie tam przemyśleć to wszystko!
- Wow... Jesteś jak matka... - powiedziałam z wrażeniem
- Nie wiem czy przyjąć to jako komplement, czy obelgę... Ale uznam to za komplement... - i ruszyła w stronę różanego ogrodu.
* Z czasem zaczynam lubić wszystkich w tym zamku... * - pomyślałam, a potem poczułam w moim sercu dziwne ciepło...
- Eh... pewno mam niedobór krwi... Idę lepiej jakąś wypić...
***
Po południu wszyscy zasiedliśmy w różanym ogródku przy pięknym, białym stoliku w stylu z epoki renesansu.
W końcu Rosoku wstała i zastukała trzy razy srebrną łyżeczką o filiżankę.- Dobra... Policzmy ile nas jest.
- Pierwsza! - Emera
- Druga... - Kuroichi
- Trzeci - Rifu
- Czwarta - Satori
-Pią~ta! - Goe
- Szósty - Ro
- Siódma - Aku
- Ósma - Ma
- Dziewiąta - Niko
- No i ja. Dziesiąta - Rosoku
Na chwilę opuściła głowę i oparła się o stolik. Po chwili odparła:
- Nie damy rady... Po prostu nie damy! Jest nas za mało! To za długo trwa! Ten wyczyn jest nie możliwy! - z każdym kolejnym zdaniem coraz głośniej krzyczała.
- Rosoku... - smutna spojrzałam na nią.
Nagle mnie olśniło i postanowiłam zabrać głos.
- Mam plan!
Wszyscy zamilkli i spojrzeli w moją stronę.
- No więc tak... Sa, Ku, Ros, pamiętacie nasze szkoły? I ich uczniów?
- Jasne... - odparła zaciekawiona Rosoku
- Wszyscy zdali na medal, pokonali nas podczas testów. Na pewno teraz są silniejsi! Może ich wezwiemy? Może nam pomogą?
- Wooow... Emera potrafi myśleć! - Kuroichi nigdy nie mogła znaleźć odpowiedniego momentu na takie żarty
- Miałyście jakieś szkoły? Serio, aż takie z was nudziary?! - Ma mimo sytuacji i tak potrafiła narzekać na wszystko
O dziwo Aku nic nie robiła - tylko słuchała dalej.
- Ku, Ro, Goe - macie skrzydła i ciała *spojrzała nieco zakłopotana na Rosoku*. Może zaniesiecie listy naszym uczniom?
- Nie widzę w tym żadnego problemu. A ty Ro?
- Jak dla mnie spoko.
- A czemu ja mam być taka miła i im roznieść?
- Bo jeżeli nie pokonamy mrocznych elfów to cie zabiją? - po raz pierwszy byłam taka zdecydowana i chłodna
- ... Humpf... No dobra...
- Satori?
- Tak?
- Podobno potrafisz pisać z niesamowitą prędkością. Napiszesz listy do tych osób? - i zaczęłam zapisywać imiona i nazwiska z adresem domu moich uczniów
- Jasne. Rosoku i Kuroichi też jeszcze powinny zapisać.
Dziewczyny zabrały się za pisanie.
Każdy wykonał swoją robotę. Ustanowiłyśmy, że dokładnie za tydzień po południu uczniowie mają do nas przyjść. I tak się stało. W ogrodzie stała niesamowicie wielka gromada młodych wojowników różnych ras, a do tego zabrali też ze sobą przyjaciół i towarzyszy.
Stanęłam razem z całą resztą na balkonie i odezwałam się:
- Posłuchajcie!
O dziwo bez problemu zacichli i spojrzeli w naszą stronę.
- Znacie powód waszego szkolenia. Prędzej czy później w końcu byśmy was właśnie tak jak dzisiaj zwołały i prosiły o pomoc.
Zaczęłam im tłumaczyć całą sytuację. Widząc po minach ich wszystkich jednak byli na to gotowi.
Podnieśli prawe ręce to góry. Zacisnęli pięści i zaczęli wymawiać motto naszej szkoły. Na koniec, jak to ustanowiliśmy, wszyscy gotowi na poświęcenie swojego życia dla innych pokazali mały palec - każdy był gotowy, bez wyjątku.
Rosoku spojrzała na tą całą zgraję i szepnęła mi do ucha:
- Ten wilkołak też...
Poczułam jak kamień z serca mi spadł. Mieliśmy pomoc. Teraz tylko zorganizować wszystko i będzie gotowe...
Następnego dnia rano mieliśmy omówić szczegóły. Rifu do mnie podszedł i rzekł:
- Nie mogę w tym brać udziału.
- Hę?!
W drzwiach pojawiła się królowa. Złapała Rifu za ramię i odparła:
- Rifu za żadną cenę nie może brać udziału w walce. Wysyłamy go do piekieł na specjalne szkolenie. Nie będzie go około pięć lat.
Po tych słowach zamarłam. Chwilę się trzęsłam. Łzy mi napłynęły do oczu po czym padłam na ziemię nieprzytomna. Musiało to być mocne uderzenie skoro każdy w zamku to usłyszał. Jak się obudziłam Rifu i królowej już nie było, a wokół mnie stała reszta.
- H-Hej! Emera! Wszystko dobrze? Słyszysz mnie?
- S-s-sły... - i w padłam w rozpacz
Wszyscy patrzyli na mnie ze smutnymi twarzami. Nie odzywali się. Większość wyszła s pokoju i zostałam tylko z Rosoku. Usiadła obok mnie poklepała po plecach i powiedziała:
- Rifu wyrusza dopiero za tydzień. Do tego czasu nie może walczyć. Królowa chce go wyszkolić, żeby w razie naszej porażki mógł wziąć udział w walce z resztą oddziału królewskiej armii. Jeżeli nam się uda w tydzień ich pokonać Rifu nie wyjedzie i zostanie z nami...
Chwilę płakałam. Po chwili poczułam jak jej drobne ciałko przytula mnie z całej siły. To było miłe uczucie. Zobaczyć taką miłą Rosoku... Próbowałam przestać płakać i odwzajemniłam jej uścisk.
Satori
Kuroichi
Emera